Czas na miłość. Teraz! cz 26
Data: 21.08.2019,
Autor: Roksana76
Jak ten czas leci, kiedy jesteśmy razem! Dwa dni upłynęły nam na zwiedzaniu i włóczeniu się po mieście, a dwie noce na cudownym seksie… Dobrze, że jeszcze trzy dni zdjęć, zanim pojedziemy do Dusseldorfu. Stresuje mnie ta wizyta! Wciąż pamiętam te elegancką kobietę w czerwieni i to, jak bez skrępowania potargała włosy Adama, kiedy widziałam ich w restauracji. Muszą być bardzo zżyci… Z drugiej strony, jej zachowanie w stosunku do zbuntowanego nastolatka świadczy o tym, że jest dobrym psychologiem… Duszno mi się robi, jak o tym myślę… To JEGO mama!
W poniedziałek czeka na mnie w recepcji wiadomość, ze jednak zamiast do zoo, mam przyjechać we wtorek rano do agencji. Czyżby kolejny raz się rozmyślili?
Jednak nie! W holu czeka już dziewczyna w podobnym typie urody, co Nadia. Jest tylko wyższa i szczuplejsza ode mnie. Może nie szczuplejsza, ale prawie nie ma biustu… Kirsten nas sobie przedstawia. Dziewczyna ma na imię Anika i jest ze wschodnich Niemiec. Oni wciąż jeszcze funkcjonują w dwóch krajach, mimo, że się zjednoczyli. Idziemy na zaplecze agencji. Jest tam spore studio zdjęciowe i coś w rodzaju obszernej garderoby.
- To ja się powłóczę po mieście… – Adam wyraźnie czuje się tu nieswojo. Całuje mnie w czoło i obiecuje wrócić przed lunchem.
Teraz mogę się odprężyć, bo zabiera się za mnie fryzjer. Mam świeżo umyte włosy, więc tylko je delikatnie modeluje. Make-up też robimy bardzo naturalny, ale o to właśnie chodzi. Poprzednio też firma wyraźnie kładła nacisk na ...
... stonowany makijaż. Tego dnia mamy zbliżenia, czyli fotograf robi zdjęcia naszych dłoni, twarzy, fragmentów ciała… My rozsmarowujemy kremy i balsamy, otwieramy i zamykamy słoiczki, wąchamy ich zawartość z rozanielonymi minami, itd. Trzeba się wykazać anielską cierpliwością, bo co chwila fryzjer, albo kosmetyczka coś poprawiają. Ja się już nauczyłam, ale Anika okazuje zniecierpliwienie. Dopiero po zdjęciach dowiaduję się, że specjalizuje się w pracy na wybiegu, więc pozowanie nie jest jej mocną stroną.
Popołudnie mamy wolne, więc idziemy z Adamem na zakupy. Może nie jest to taka frajda, jak z Julią, ale doceniam, że czeka cierpliwie przed przymierzalnią. Dość szybko się orientuję, że ma rozeznanie, do których sklepów warto wejść, a które lepiej omijać. Po trzech godzinach mam już prezenty dla wszystkich i kilka całkiem niezłych zdobyczy dla siebie. Na koniec wchodzimy do sklepu z bielizną.
- Muszę Ci odkupić majtki – ma na twarzy taki uśmiech, że od razu mam ochotę kupić dwie pary… na wszelki wypadek!
Wybieram komplet z delikatnej granatowej koronki. Dopłacę za ten stanik, choćby miał kosztować krocie! Na sam widok cieknie ślinka. Idę do przymierzalni… w międzyczasie pani donosi mi kolejne komplety. Ten granatowy jest jeszcze w wersji srebrnoszarej i śnieżnobiałej… Mam mętlik w głowie… wszystko jest cudne!
- Adam… - trzymam dwa staniki w dłoniach – nie wiem, co wybrać!
- Weź oba – unosi jedną brew… wiem, o czym myśli…
Zostawiam sobie granatowy, a biały z żalem ...