Kamila i Daniel (I). Jak to…
Data: 17.04.2022,
Kategorie:
Pierwszy raz
BDSM
Autor: Falanga JONS
... miałam za dobrze w domu i zaproponował Danielowi taką swoistą służącą w postaci mojej osoby. Ojciec zawsze był dla mnie autorytetem a dodatkowo w takiej sytuacji, nie byłam w stanie wyrazić swojego sprzeciwu. Więc nie dość, że go nie zgłaszałam, to jeszcze w obliczu poważnych kłopotów z prawem, gorliwie zapewniałam Daniela, że będę mu posłuszna, spełniając każde jego życzenie. Chyba trochę się zagalopowałam, więc miałam okazję zobaczyć jego sympatyczną, zaskoczoną a na końcu niemal roześmianą minę. No cóż, mnie do śmiechu nie było. Na szczęście tylko przez jakiś czas. Niesamowita nerwówka zakończyła się zawiasami, czyli sukcesem. Wyrok oznaczał dla mnie także zmianę miejsca zamieszkania. Następnego dnia z sercem na gardle (choć nieporównywalnie mniejszym), zapukałam do drzwi Daniela.
Nasze relacje na początku były dość dziwne. W zasadzie, gdy przypominam sobie te pierwsze dni, to chce mi się śmiać. Na swój sposób, jedno bało się drugiego. Ja po trochu obawiałam się, że nazbyt dosłownie potraktuje moje zapewnienia, że jestem zdecydowana na wszystko. On nie chciał wyjść na egoistycznego pana i władcę, któremu w głowie tylko jedno. Zresztą niepotrzebnie, bo szybko zauważyłam, że w głowie to on ma całkiem dużo innych i często fajnych rzeczy. W zasadzie to nawet byłam zaskoczona, że traktuje mnie z pewnym dystansem, woląc nieraz zamknąć się w pokoju i spędzać samotnie czas z książką w dłoni. Najczęściej historyczną, których miał i ma do dziś sporą kolekcję. Nie chcę wyjść na ...
... zarozumiałą księżniczkę, zwyczajnie do tej pory byłam przyzwyczajona do innego, bardziej nachalnego, często obscenicznego traktowania mnie przez facetów. Daniel był inny. A przynajmniej sprawiał takie wrażenie.
Dlatego mocno zaplusował u mnie i po dwóch, trzech tygodniach pobytu, zaczęłam spoglądać na niego inaczej. Nie jak na fajnego kolegę, z którym można pogadać i w którego towarzystwie człowiek dobrze się czuje. Zaczął mi imponować jako mężczyzna. Młody, ale dość pracowity. Z uwagi na grę w lokalnej drużynie piłkarskiej, cieszący się umiarkowaną popularnością w mieście. Może niezbyt przystojny, ale z pewnością niebrzydki. Wiedzący czego chce, z reguły zdecydowany a czasami rozbrajająco nieporadny. Inteligentny, oczytany, z poczuciem humoru. Umiejący zachować dystans do siebie. Wreszcie czasami odpływający myślami gdzieś w siną dal, na wody Trafalgaru, czy pola Gettysburga, tak, że mogłabym chodzić mu przed nosem nago a on i tak nie zwróciłby uwagi. Spełniał w tym względzie wiele moich oczekiwań. Dlatego, gdy i ja zauważyłam, że jego spojrzenia częściej kierują się na mnie niż na kolejną książkę o generale Franco, czy krucjacie do Jerozolimy, poczułam i satysfakcję i pewnego rodzaju przyjemność.
Nasz relacje zaczęły zmieniać się bardzo, ale to bardzo powoli. Jakbyśmy oboje bali się zrobić się dłuższy krok w naszym kierunku. Ale jednak, powolutku, powolutku... W czwartym tygodniu, w piątek doszło do pewnego przełomu. Daniel przyniósł trochę alkoholu i posiedzieliśmy ...