Wielka improwizacja (I)
Data: 27.04.2022,
Kategorie:
Lesbijki
taniec,
bez seksu,
Autor: paty_128
... wyprzedzeniem. Jakie dni by pani odpowiadały?
- Każdy poniedziałek i piątek, najlepiej w godzinach 16-18.
- Szkoła jest otwarta od 12 do 19. Na te dni kursu udziela tylko jedna kobieta i ma ona wolny grafik. Jeśli woli pani, by instruktorem był mężczyzna, musi pani poczekać miesiąc.
- Nie, kobieta może być.
- Na dole ulotki znajdzie pani numer konta.
- Dziękuję, do widzenia.
Wyszłam taka szczęśliwa. Nareszcie zrobię coś dla siebie. Kiedy byłam w związku, cały swój czas poświęcałam Damianowi. Ale to się już skończyło. Jako, że był dziś wtorek, miałam trochę czasu na przelew i na przygotowanie się do pierwszej lekcji, która będzie w piątek. Ta lekcja miała zmienić moje życie. A mój los był już przesądzony.
Nareszcie nastał długo wyczekiwany piątek. Po pracy zjadłam obiad na mieście i poszłam do domu przygotować się. W co ja mam być ubrana? Jak to w ogóle będzie wyglądać? Ekscytacja i zdenerwowanie znalazły sobie środek we mnie. Ostatecznie spakowałam dresy, trampki i luźną podkoszulkę.
Już o 15.30 byłam na miejscu, zastałam tą samą recepcjonistkę, rozmawiającą z jakąś drugą kobietą, która Hmm... nie wyglądała jak kobieta, bynajmniej z twarzy. Androgeniczny typ urody, czarne do ramion nieułożone włosy, zielone oczy i niewielkie piersi sprawiały wrażenie, że może była kiedyś mężczyzną. Nie, ona po prostu była męska. Obie obdarowały mnie uśmiechem i kontynuowały rozmowę. Usiadłam na fotelu czekając, aż wybije godzina 16. Jakieś 15 minut przed czasem ...
... czarnowłosa zniknęła, a recepcjonistka z lekkimi wypiekami na twarzy powiedziała, że zaprowadzi mnie do szatni i powie co i jak. Może była chora?
Nie czekając na specjalne zaproszenie wstałam i ruszyłam za nią. Pokazała mi przebieralnię i prysznice, oraz salę, w której będę mieć pierwszą lekcję. Odeszła, a ja się przebrałam. Wzięłam łyka wody i ruszyłam do sali. Drzwi były uchylone, więc weszłam. W Sali już czekała na mnie ta czarnowłosa kobieta. Ubrana w czarne spodnie i czarną koszulkę „bokserkę”, jej skóra wydawała się marmurowa. Była chuda, również miała małe piersi i wąskie biodra.
- Dzień dobry... - powiedziałam cicho.
- Witam, mam na imię Katherine... Kate. – Podałam jej swoje imię, uścisnęłyśmy swoje dłonie. – Walc wiedeński, tak?
- Tak.
- Wybrałaś sobie jakiś utwór? – A miałam to zrobić?
- Nie.
Podeszła do niewielkiego regału, gdzie na półkach spoczywały setki płyt. Pochyliła lekko głowę w bok i przeglądała tytuły.
- Jest. – Wyciągnęła jedno z opakowań. – Może być André Rieu z utworem The Second Waltz?
- Tak. – Odłożyła na boki i ruszyła w moją stronę.
- Usiądźmy na razie. – Rozejrzałam się, ale krzeseł nie zauważyłam. Spojrzałam na nią, usiadła pod ścianą naprzeciw luster, więc uczyniłam to samo obok niej. Zapewne chodzi o to, że nie ma jeszcze 16. Jednak zaczęła mówić.
- Walc wiedeński to szybsza odmiana walca i należy do jednego z najbardziej eleganckich tańców. Powstał w czasach kongresu wiedeńskiego, stąd jego nazwa. Kiedy zatańczono go ...