Gimpel Głupek
Data: 05.05.2022,
Kategorie:
wieś,
strefa osiedlenia,
Pierwszy raz
tajemnica,
sama prawda z pamiętnika,
Autor: MrHyde
Nazywam się Gimpel. Gimpel Głupek. Różnie mnie przezywali, cymbał, imbecyl, kij od szczotki, ale na stałe przylgnęło słowo głupek. Pewnie dlatego że poprzedni Głupek umarł tego samego dnia, którego straciłem swoich rodziców. Ktoś musiał przejąć jego rolę. Los zechciał, że padło akurat na mnie.
W każdej wsi musi być ktoś łatwowierny, kogo można nabrać na dowolne kłamstwo i z kogo można się do woli naśmiewać. Kto wybaczy dowolną złośliwość i plotkę. Ktoś taki, że jak się przydarzy nieszczęście, każdy będzie wiedział, że spotkało ono właśnie jego. Głupka. Bez głupka jak bez rabina. Ludzie nie mieliby punktu odniesienia. Zapomnieliby, jak żyć. Nie wiedzieliby, jak pod żadnym pozorem nie należy postępować. Bez głupka cała wieś by zgłupiała. Wspólnota by się rozleciała, targana kłótniami, zawiścią i podłością.
Jestem więc ważną osobą, choć nigdy tak o sobie nie myślę. Od lat, od dwunastego roku życia pokornie znoszę śmiech i drwiny. Ale jestem szczęśliwy.
Niedawno zawołali do mnie:
- Gimpel! Żona rabina leży w połogu. Urodziła dziesiątego syna!
Cóż, nie zauważyłem, by żona rabina chodziła z dużym brzuchem, ale też nie przyglądałem jej się uważnie. Może naprawdę była w ciąży, co w jej wypadku byłoby stanem całkiem normalnym. Nie mogłem więc z całą pewnością wykluczyć, że faktycznie urodziła. Poza tym jak miałbym odpowiedzieć ludziom? Zarzucić im, że kłamią? To z pewnością nie byłoby ani uprzejme, ani sprawiedliwe. Nie godzi się przecież rzucać fałszywego oskarżenia, ...
... kiedy się nie ma niezbitych dowodów winy bliźniego. Tak uczy Pismo i rabi. Tej złotej zasady staram się zawsze trzymać. Poszedłem zobaczyć nowo narodzonego. Na miejscu zamiast cymesu, jakim tradycja każe częstować gości z okazji tak radosnego zdarzenia, jakim jest pojawienie się na świecie nowego dziecka, przywitała mnie salwa śmiechu ogłuszającego jak huk wodospadu.
- Ha, ha! Gimpel myślał, że od żony rabina dostanie słodycz! Ha, ha! Gimpel Głupek!
Pośmiałem się wraz z nimi. Na zdrowie. Nikomu to przecież nie zaszkodzi.
Przez dobrych kilka dni uśmiech nie znikał z moich starych warg. Było mi wesoło jeszcze długo po tym, jak wszyscy we wsi, i ci co mnie nabrali, i rabi, i jego żona i goje, którym na bazarze opowiedziano historię o tym, jak mnie oszukano, o wszystkim zapomnieli. Przypomniałem sobie bowiem cymes, jaki przed laty jadłem w domu innego rabina, we wsi, w której zaczęła się moja kariera głupiego. Grzeszny smakołyk. Najsłodsza ze słodyczy.
Miałem wtedy piętnaście lat. Może trochę więcej. Mieszkałem ze starszym bratem u dalszych krewnych, którzy przygarnęli nas po śmierci naszych rodziców. Tragiczna historia. Pożar. Dom i warsztat spaliły się do szczętu, błyskawicznie. Mnie z płomieni uratował brat Mojsze. Dla bliskich Mosiek. Ten sam, który niczym prorok od najwcześniejszych lat nazywał mnie głupkiem. Rodzice zginęli. Zastąpili ich ciocia i wujek. Bardzo dobrzy ludzie. Niech Jahwe będzie im zawsze przychylny.
Chodziłem jeszcze do chedery. Dla większości ...