Wspomnienia luksusowej prostytutki: Geneza
Data: 31.05.2022,
Kategorie:
prostytutka,
Pierwszy raz
Romantyczne
Autor: enigma
Oto moja historia. Postanowiłam ją spisać, a chciałam zrobić to już dawno, by wyzbyć się tego ciężaru. Odkryłam, że działa to na mnie jak spowiedź. Oczyszcza. Uwalnia myśli. Moje małe katharsis. Jestem luksusową prostytutką. Sypiam z Wielkimi Tego Świata - tak zwykle ich nazywam. Ludzie, których znacie z okładek czasopism, telewizji, sportowcy i biznesmeni. Nie boję się tego przyznać. Możecie śmiało mnie oceniać. Że to złe, obleśne, niepojęte, jak można sprzedawać się za pieniądze. Zostawiam wam osąd. Jednak chcę, byście zrozumieli, że nie wszystko jest tylko czarne albo białe. Medal zawsze ma dwie strony, ale mój ma - paradoksalnie - zdecydowanie więcej. Pragnę, byście wzięli to pod uwagę, czytając zwierzenia, które są tak osobiste, że czuję się, jakbym wydzierała z siebie własną duszę i przelewała ją na papier. Pragnę, byście zrozumieli.
1.
Zawsze odczuwałam wstręt do zegarów. Dźwięk sekundnika w moim tanim, plastikowym budziku, stary, pseudo-zabytkowy zegar w dusznej kuchni i brzydki, niemodny zegarek na moim nadgarstku – wszystko to przypominało mi, że czas bezwiednie przesypuje mi się między palcami, a ja nawet nie próbuję nic z tym zrobić. Nigdy nie próbowałam. Żyłam ze świadomością, że tak będzie już zawsze, że zostanę w tej nędznej, nijakiej mieścinie po kres mojego nędznego, nijakiego żywota. Miałam dopiero osiemnaście lat, a czułam się, jakbym dobijała osiemdziesiątki. Dni zamieniały się w tygodnie, tygodnie w miesiące, miesiące w lata, a ja wciąż tkwiłam w ...
... tym samym punkcie, bez przyjaciół, bez zainteresowań, bez ambicji czy planów na przyszłość, w ciuchach po starszej siostrze i z tym głupim uczuciem, że zmierzam donikąd.
Kiedy miałam szesnaście lat poszłam z rodzicami i Fede (która wtedy pieprzyła się już ze swoim chłopakiem i to mi diabelsko imponowało) na coroczny festyn. Miałam na sobie starą letnią sukienkę, za szeroką w biuście i przykrótką, a w ręku wyświechtaną torebkę i, rzecz jasna, obie te rzeczy były całkiem znoszone przez Fede. Staliśmy tak i udawaliśmy szczęśliwą rodzinę, a ja patrzyłam na tych wszystkich ludzi, twarze, które znałam od zawsze, ciała tłoczące się, kiwające się w rytm muzyki folk, trzymające plastikowe kubeczki z rozcieńczonym, śmierdzącym piwem. Ludzie byli brzydcy. Nawet moja rodzina – ojciec, gruby i nieforemny, jakby każda część jego ciała została stworzona oddzielnie, a potem połączona w jedną, nijaką całość; matka, wiecznie roztrzęsiona, z worami pod oczami i zapadniętymi policzkami, szarą skórą i niskim głosem starej pijaczki, ciągle ściągniętym czołem i spracowanymi dłoniami; całości dopełniała Fede, starsza ode mnie o cztery lata, niższa, z wielkim dupskiem, odstającymi uszami i zadartym nosem, Fede, bezustannie żująca gumę i wyłamująca kostki w dłoniach. Kochałam ich, nie mogę temu zaprzeczyć. Było w nich jednak coś, co mnie odpychało, co sprawiało, że nie chciałam być z nimi tam, wtedy. Że nie chciałam być z nimi w ogóle. Patrzyłam na ten cały motłoch, spoconych grubasów, ich ciężarne ...