Wspomnienia luksusowej prostytutki: Geneza
Data: 31.05.2022,
Kategorie:
prostytutka,
Pierwszy raz
Romantyczne
Autor: enigma
... żony, dzieciaki biegające na boso między ludźmi, staruszków wygrzewających się na słońcu niczym tłuste koty, moje rówieśniczki ubrane i pomalowane jak dziwki i moich rówieśników, którym to bynajmniej nie przeszkadzało, kilku przejezdnych, którzy mimo wszystko chyba jednak nie tak wyobrażali sobie tradycyjną prowincjonalną zabawę. Po środku całego tego burdelu stałam ja.
Tęskniłam za Wielkim Światem. Czułam, że tam jest moje miejsce, a nie w tej śmierdzącej dziurze, skąd wszędzie było daleko, a autobus do miasta jeździł raz w tygodniu. Tkwiłam w miejscu, tym zasranym miejscu.
Wszystko zmieniło się pewnego nieznośnie upalnego lata. Ojciec z matką wysupłali parę groszy i z wielkim podnieceniem - o wiele za dużym, niestosownym do okazji - oznajmili nam, że spędzimy tydzień w stolicy, u wuja Maxima, starszego brata ojca, któremu powiodło się lepiej. Fede niemal zesrała się z radości w swoje obcisłe jeansy. Mieli z Ramónem "kryzys" - chyba po raz setny. To znaczyło, że przez jakiś czas ona będzie płakać w poduszkę, a on zapinać wszystkie chętne wioskowe kurewki. Przechodzili przez ten cyrk średnio raz na trzy miesiące i całe miasteczko obserwowało z wielkim rozbawieniem te ich kretyńskie rozstania i powroty, gdyż każdy, nawet stary proboszcz Rafael, wiedzieli, że Ramón grzmoci wszystko co się rusza i ma wiadomy otwór. Wracając do tematu. Pojechaliśmy całą rodziną kilka dni później, do osławionej stolicy. Matka i siostra cieszyły się jak dzieci, ojciec chichotał rubasznie, a ...
... ja siedząc w tym samochodzie wariatów, chciałam zniknąć. Oczywiście, jak już wspominałam, marzyłam o tym Wielkim Świecie, restauracjach, sklepach, hotelach i wyrafinowanych ludziach z miasta. Chciałam tam być, ale nie z nimi, moją prowincjonalną rodziną, wieśniakami, prostakami. To były okrutne myśli, wiem. Po prostu byłam młoda i chętna życia.
Madryt był obrzydliwy o tej porze lata. Żar lał się z nieba, turyści kręcili się jak leniwe muchy wokół przepełnionego wychodka, nie było nawet skrawka cienia. Wuj przywitał nas niezbyt wylewnie, jakby ciężko mu było cieszyć się, że znów nas widzi. Miał młodą żonę, głupią nowobogacką cipę, Pilar, syna z poprzedniego związku i trójkę rozwrzeszczanych bachorów.
- Federica, Bianca, aleście urosły! - powiedziała Pilar, gdy nas zobaczyła, ale było to dalekie od sympatyczności.
- Pilar, kochana, jak pięknie wyglądasz! - powiedziała nasza matka i to również było dalekie od sympatyczności.
- Javier, prawdziwy z ciebie mężczyzna. - powiedział nasz ojciec do syna wuja, klepiąc go po plecach i to była prawdziwa, męska szczerość.
Do Javiera zawsze czułam sympatię, pomieszaną delikatnie z czymś zakazanym, o wiele ciemniejszym, czymś co sprawiało, że się rumieniłam. Jako dzieci bawiliśmy się często na polu mojego ojca. Był ładnym chłopcem, teraz już mężczyzną. Typowa hiszpańska uroda. Lekko nieobecny. Na pewno lepszy od tego obszczymura, Ramóna. Patrzyliśmy na siebie krótką chwilę. Skinął do mnie i siostry. Skinęłyśmy do niego.
- ...