Dom w lesie - Zapach lasu…
Data: 03.07.2022,
Kategorie:
Incest
Pierwszy raz
Zdrada
wakacje,
Autor: CichyPisarz
... rozważania fantazyjnej natury, ale jakże przyjemne i odkrywcze. Teraz, patrząc jak chłopak szykuje sobie śniadanie, dostrzegła szczupłą sylwetkę Igora, zarys mięśni ramion, mężniejącą twarz, ale wciąż przebijała się w jego zachowaniu niewinność, niepewność i swoisty romantyzm. W sumie też często zastanawiała się, jakiego chłopak ma penisa.
Tego wieczoru Hubert wrócił ze spotkania w dobrym humorze. Lena od samego progu wiedziała, że mąż jest lekko wstawiony, ale to może i dobrze, wtedy jest taki sympatyczny i wesoły.
Szykowała mu późną kolację, reszta rodziny już dawno zjadła. Poczuła woń piwa, albo bimbru, a może obu zmieszanych trunków. Wcisnął usta pomiędzy włosy na kark, zjeżdżając jednocześnie dłonią w majtki do samego porośniętego włoskami krocza.
- Lubię tego twojego boberka - wyszeptał do ucha, miętoląc dłonią pofałdowany teren sromu.
- Przestań! Może ktoś... - zganiła go za śmiałość. Jakiego boberka? - podważała w myślach jego słowa poirytowana, bo o swój zakątek bardzo dbała.
- Ale ja go tak lubię - mówił żartobliwym tonem, wciąż wpychając dłoń w intymny zakamarek.
- Ale dzieciaki...mogą...wrócić - myślała, że może to go powstrzyma.
- Co dzieciaki? Nie ma ich tutaj - argumentował.
Nie mogła zaprzeczyć. Sama mu przed chwilą powiedziała, że Igor i Magda wybrali się na ognisko ze znajomymi nad jezioro i zapowiadali, że wrócą późno, co znaczyło, że nie wcześniej niż o dwudziestej trzeciej.
Poczuła, jak gumka jej majtek szoruje pośladki, ...
... bielizna zjeżdża aż do kolan, a spódniczka szybuje na plecy. Chwilę po tym dość twardy członek ocierał się o pośladki i uda, by szybko w nią wejść. Nie była jeszcze gotowa na tak ostre wejście, ale po kilkunastu otarciach członka o ścianki pochwy, zmobilizowało to organizm do naturalnego nawilżenia. Nie był to stosunek marzeń, nawet trudno go było nazwać przyjemnym, jej najbardziej pasowało w tym przypadku określenie - znośny. Hubert brał ją od tyłu jak burą sukę, a ona oparta na szafce ze zlewozmywakiem, dyszała cicho. Słyszała posapywania męża, huśtał jej ciałem powoli, ale wbijał się z mocą tarana uderzającego o wrota. Najgorsze było to, że wydychając powietrze, atakował ją wonią alkoholu. Nienawidziła tego.
W trakcie niechcianej kopulacji naszła ją pewna refleksja. Już nie pamiętała, kiedy się kochali. Od lat odbywają stosunki płciowe, co prawda rzadko, bo rzadko, ale wyglądały na zaspokajające tylko czysto fizjologiczne potrzeby. A ona tęskniła za namiętnym seksem. Takim czułym, pogodnym, wesołym i pełnym romantycznych emocji, może nawet zwariowanym, a tu znowu dostawała szybki numerek na stojaka. Wpatrywała się w kubki z resztką kakao stojące na blacie, na przyprawy i cukiernicę, przy której leżało kilkanaście kryształków wysypanego cukru. Zapamiętała, by po wszystkim, usunąć ten bałagan.
- Już...już moja sarenko! - uprzedzał finał.
Mógłby sobie podarować tę sarenkę. Ani to zabawne, ani przyjemne - pokręciła głową na banalne określenie, ale czekała, aż poczuje na ...