1. Klin


    Data: 11.07.2022, Kategorie: kleryk, Nastolatki chemia, podstęp, internet, Autor: MrHyde

    ... po semestrze. Nie zaliczyłeś jakiegoś seminarium?
    
    — Oj, nie. Jestem w seminarium duchownym — wyjaśnił ściszonym głosem. Zdziwił się przy tym samemu sobie. Nigdy wcześniej się swoich studiów nie wstydził.
    
    — Co?! Sorry, za zdziwienie, Piotrek, ale co ty tam robisz?
    
    — Próbuję zostać księdzem... — Rozejrzał się nerwowo na boki, nieświadomie, sprawdzając, czy ktoś postronny go nie usłyszał.
    
    — Nie do wiary! Piotrek, żartujesz sobie, co nie?
    
    — Nie.
    
    — I teraz idziesz na stację? O której masz pociąg? Czekaj, odprowadzę cię. Pogadamy!
    
    — Nie. Właśnie przyjechałem.
    
    — To Bogu dzięki! Piotrek, pamiętasz jeszcze, gdzie mieszkam? Wpadnij kiedy! Nie no, musisz mi wszystko opowiedzieć! Kiedy masz czas?
    
    — W sumie, cały miesiąc. A ty jakie masz plany?
    
    Krótka rozmowa sprawiła, że Piotrek poczuł się bardziej swobodnie w towarzystwie kumpla z gimnazjum. Wtedy przez kilka lat nazywał go przyjacielem, mimo że różniło ich praktycznie wszystko: poglądy, dopiero nabierające kształtów, zainteresowania, temperament.
    
    — Plany? Jeszcze nic konkretnego. Słuchaj, cały miesiąc to takie nie wiadomo kiedy. Czas przeleci przez palce i się nie spotkamy. Umówmy się konkretnie. — Darkowi najwyraźniej bardzo zależało. W takim wypadku nie godzi się odmówić.
    
    — Nawet teraz możemy gdzieś usiąść. Mama będzie w domu dopiero koło czwartej, więc obojętne, czy wejdę na górę teraz, czy za dwie godziny.
    
    — Super! Stary, poczekaj minutkę. Kupię cydr i idziemy do mnie, oblewać spotkanie!
    
    Do ...
    ... bloku Darka było blisko jak na rzut beretem. Mimo to, jeszcze zanim weszli do klatki, Piotrek zdążył podzielić się swym cierpieniem. Grzeszna zazdrość, do której wyznania nie umiał się przemóc podczas spowiedzi, wypłynęła sama, jak oliwa na powierzchnię wody.
    
    — O kurna, stary! Ja to bym się chyba upił i przez miesiąc nie trzeźwiał. — Usłyszawszy o zaproszeniu na ślub Justyny, Darek stanął dęba. I nie ruszył z miejsca dosłownie przez kilka długich minut.
    
    Komu jak komu ale jemu, przyjacielowi z gimnazjum i liceum, Piotrek nie musiał niczego tłumaczyć. Obydwaj jak na zawołanie jednocześnie wrócili myślami do szkolnego balu w ostatniej klasie gimnazjum. Oczami pamięci ujrzeli Justynę, wtuloną w tańcu w swojego najbliższego kolegę, chudego jak patyk bruneta, pląsającego sztywno, zupełnie nie w rytm muzyki, zamyślonego, zadowolonego z bliskości koleżanki, ale też najwyraźniej zakłopotanego. Tym szczęśliwym nieśmiałym chłopakiem był nie kto inny tylko Piotrek.
    
    — Miałeś najlepszą laskę z klasy. Ale ci żeśmy zazdrościli! Wszyscy. Wiesz? Juras raz ją odprowadził do domu po jakiejś klasowej imprezie, chciał ją pocałować pod klatką, a ona na niego z gębą, żeby nigdy więcej się do niej nie odzywał. Prosił, żebym ci nie mówił, ale teraz to już nie ma znaczenia.
    
    — Naprawdę? Nie wiedziałem.
    
    — Dziewczyny gadały, że ona świata poza tobą nie widzi. Stary, jak to w ogóle możliwe, że ty w sutannie, a ona z jakimś fagasem? Właściwie, to kiedy wy się rozstaliście?
    
    — Nigdy, Darku. ...
«1234...16»