-
W zgodzie z naturą
Data: 20.08.2022, Kategorie: las, Pierwszy raz Autor: Ignatius
... ktoś nie potrzebuje pomocy. Rzadko tu kogoś widuję – wytłumaczyłem się. Wstałem i otrzepałem ubranie z liści. Szyja szczypała strasznie. – Zwą mnie Milo. Tam dalej mam swój obóz – wskazałem palcem na kierunek skąd przyszedłem. – Obóz? – zdziwiła się. Ach, no tak, zapomniałem. – Tak jakby... Tak go nazywam. Jeśli nie potrzebujesz pomocy, to nie przeszkadzam – skłoniłem się nisko. Znowu się zapomniałem. – A gdzie... eee... którędy na jakiś przystanek autobusowy? – zapytała niepewnie. Nie była pewna, czy nie jestem wariatem. Rozumiem. Nie co dzień chodząc po lesie napotykasz faceta ubranego jak Robin Hood, może tylko nieco skromniej. Ale kurczę, jak nie w lesie to gdzie mam się tak przebrać? Idąc do urzędu? – Najprościej tam, potem za strumyk i jest droga – pokazałem na zachód. – Ale można też do miasta, to tam skąd pewnie przyszłaś... – Tam nie można – ucięła temat. Skinąłem głową na znak, że rozumiem, ale nie rozumiałem. – Zaprowadzić? – zaproponowałem. Zawahała się. Pomachała groźnie scyzorykiem. – Tylko bez numerów. Szła jakieś dwa metry ze mną. Nie odwracałem się. Jak zwykle starałem się cieszyć chwilą. W pewnym momencie zobaczyłem krzak z jeżynami. Nie mogłem się powstrzymać. Zacząłem je ze smakiem zajadać. – Miałeś mnie zaprowadzić... tam. – Nie marnujmy darów natury, drugi raz tego krzaka nie znajdę. Skosztuj, dobre. – Nie, dziękuję... – odpowiedziała i równocześnie głośno zaburczało jej w brzuchu. Zawstydziła się strasznie, ale nie ...
... sięgnęła po jeżyny. – Nie muszę wiedzieć, ale co ty właściwie tu robisz? – zapytałem kucając przy drzewie. – Masz rację, nie musisz wiedzieć – parsknęła. – Spieszysz się gdzieś? Uciekasz przed czymś? Nie odpowiedziała. Miała bojowy wyraz twarzy. Dopiero teraz zauważyłem, że jej tusz był lekko rozmazany. Widywałem to już nie raz. To oznaka, że płakała. – Nie ruszaj się przez chwilę – poprosiłem. Podszedłem do niej. Rzuciła mi spojrzenie pełne pogardy. Wzdrygnęła się kiedy wyciągnąłem ręce, ale panika przyszła, gdy zobaczyła po co sięgam. – Aaa! – pisnęła przeraźliwie i zaczęła skakać. Trzęsła się cała, ale to tylko sprawiało, że pająk bardziej się bał i jeszcze mocniej trzymał. – Nie ruszaj się – poprosiłem i delikatnie zdjąłem go z jej ramienia. Ciekawe, jaki to gatunek. Duży, gruby i cały szary. Już zaczął wypuszczać sieć, jakby tak wygodnie mu na niej było. Odstawiłem go ostrożnie na drzewo. – Dzie... dziękuję – wydusiła z siebie. – Jesteśmy w jego domu, musimy go uszanować – uśmiechnąłem się. – Kim ty właściwie jesteś? – zapytała zdezorientowana. – Zła czarownica rzuciła na mnie urok i przeniosła mnie do tej krainy. Strasznie mało tu lasów, powietrze śmierdzi, ludzie chodzą dziwnie ubrani i... Nie, spokojnie, żartuję. Jestem na wakacyjnej wycieczce – wytłumaczyłem. – Aha – przytaknęła obojętnie. – I dlatego tak się... wydurniasz? – Ja się wydurniam? – zdziwiłem się. – Ja tylko żyję w zgodzie z przyrodą przez parę dni. Gdzie indziej ...