-
W zgodzie z naturą
Data: 20.08.2022, Kategorie: las, Pierwszy raz Autor: Ignatius
... miałbym to robić niż w środku lasu? – …W górach? – zapytała głupio. – Jasne, gdzie jest mnóstwo ludzi i nie wolno schodzić ze szlaku. Lepszy jest zwykły las, którego ludzie nie doceniają – wzruszyłem ramionami. – A ty? Co cię tu wygoniło? – Chcieli mnie zgwałcić – powiedziała po chwili. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. – Wpakowali mnie do samochodu i wywieźli, ale ja nie poddaję się bez walki. Uciekłam im. Biegłam w las, aż chyba zabłądziłam. – Trzeba zawiadomić policję – stwierdziłem poważniejąc. To była poważna sprawa. – Nie! – zaoponowała od razu. – Żadnej policji. Sama sobie poradzę. Sama się obroniłam, i sama dam sobie radę. – Twój wybór – skinąłem głową na znak zrozumienia. Teraz wszystko nabierało sensu. – Przepraszam za... – pokazała na szyję. – Ledwo zadrapanie – machnąłem ręką. – W lesie to normalne. Poza tym miałaś dobry powód. Wstaliśmy i poszliśmy dalej. Po paru, może parunastu minutach dotarliśmy do tego, co ja nazywałem obozowiskiem. Na polanie stał namiot, a obok do drzewa przywiązany był rower. Żaden tam wygodny sprzęt. Faktycznie, rower tani nie był, ale cała reszta prezentowała tanią chińską jakość. Nie miałem kompasu, kuchenki turystycznej, odzieży termicznej i innych bajerów. Tylko rower, śpiwór, namiot, latarkę i nóż. I oczywiście trochę jedzenia. – Zjesz coś najpierw? – zaproponowałem. – Stąd do miasta jest niecała godzina drogi piechotą – powiedziała przyglądając się mojemu namiotowi. – Czemu nocujesz w ...
... lesie? – Bo w mieście nie ma lasu – odparłem bez wahania. Zniknąłem na chwilę w namiocie i wróciłem z bułką z szynką. Podałem jej jedzenie. – Nie będę cię objadać... – Jedz – zachęciłem krótko. Robienie wywodów w stylu „natura mnie wyżywi” czy „mam tego więcej” nie miało sensu. Nie zamierzała się zresztą kłócić. Usiadła przed namiotem i z ochotą zaczęła jeść. – Masz przy sobie telefon? – zapytałem. Pokręciła przecząco głową. – Portfel? Dokumenty? – Znów odpowiedź negatywna. – Zabrali ci je? – Nie miałam ich przy sobie – powiedziała z trudem. Podałem jej piersiówkę. Nie była przekonana. – To nie alkohol – zapewniłem. Wypiła prawie całą. – Nie będę nalegał, ale opowiesz mi co się stało? – Miało być zwykłe przyjęcie. Jakieś tam tańce, trochę alkoholu, dowcipy... A skończyło się na niekontrolowanej wycieczce do lasu. Jechaliśmy tylko do sklepu, ale kierowcy odbiło. Myślałam, że żartują. Wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się po okolicy. Potem złapali mnie od tyłu i chcieli rozebrać. Wyrwałam się, uciekłam – dopiero teraz spojrzałem na jej buty. Musiało jej być naprawdę ciężko. Nie były to super wysokie szpilki, ale jednak. – Gonili mnie. A ja łatwo nie odpuszczam. Ślad moich zębów będzie miał jeszcze długo. – Znasz ich? – Tylko imiona. To koledzy koleżanki – wzruszyła ramionami. Nie wyglądała na przejętą, że próbowali ją zgwałcić. „Cóż, zdarza się. Dzisiaj ja wygrałam”, zdawała się mówić. – Dranie. Ja bym takich za jaja powiesił – skomentowałem. – Faceci ...