Kryzys (I)
Data: 26.08.2022,
Kategorie:
Brutalny sex
stajnia,
tajemnica,
akcja,
Autor: pimafucin
... sprzątaczka niż klientka.
- Co chcesz do picia?
- Wódkę.
Skrzywił się, więc postanowiłam obrócić to w żart.
- Obojętnie, wybierz coś.
Rozejrzałam się po sali. Była cała w ekskluzywnie wyglądającym drewnie, barek dosyć sztampowy, ale wpasowany w klimat. Znajdowali się tam głównie mężczyźni bardzo dobrze ubrani. Niektórzy trzymali jeszcze fason, inni już mniej.
Adam pojawił się z napojami. Wziął mi napój bezalkoholowy, a sam zachłysnął się whisky, butelkę odstawiając na stół. Uśmiechnęłam się do niego szczerze. Zmarszczył brwi, ale po chwili, chyba pod wpływem rozlewającego się ciepła po ciele od trunku odwzajemnił.
- O, kogo my tu widzimy.
Podeszło do niego czterech mężczyzn. Zaczęli się witać i ściskać.
- Dobrze, że jesteś. Coś nowego pojawiło się na mieście. A z kim tu sobie tak siedzisz?
Posłałam im najcieplejszy uśmiech, na jaki było mnie stać.
- A to moja… Moja dobra znajoma, ale nie mówi w naszym języku. - Puścił do mnie ukradkiem oko.
- Oooo, Adam. Odkąd rozstałeś się z tą raszplą, widzę, że nowe życie w ciebie wstąpiło. No wyglądem nie grzeszy, ale pewnie za to jest lepsza w innej kwestii, co?
Śmiejąc się grubiańsko, poklepali go po plecach.
- Słuchaj, chłopaki z Groveu…
- Nie tutaj. Idźcie do siebie, zaraz przyjdę.
Grupa oddaliła się do loży VIP-ów.
- Słuchaj, dawno ich nie widziałem. Wybaczysz mi na jakąś godzinkę? Najlepiej, jedź do domu. - wyjął 200 dolarów z kieszeni i położył na stół. - Dołączę do ciebie ...
... później.
Wstał i pocałował mnie w czoło, po czym zniknął. Błysnęło mi w oku. Od razu znalazłam się w sklepie z alkoholem i nakupiłam tyle trunków, ile zdołałam unieść. Wolałam zaoszczędzić te pieniądze i jechać autobusem. W domu odpaliłam muzykę, otworzyłam pierwsze wino i dałam ponieść się chwili. Kochałam ten stan, bez względu na jego późniejsze konsekwencje. Trzy godziny później byłam po spożyciu trzech win i ledwo przytomna zatoczyłam się do łóżka.
Obudził mnie okropny ból głowy i głos zaspanego Adama. Siedział przy łóżku, podpierając głowę, która bezzwłocznie chciała udać się na spoczynek. Byłam spętana za nadgarstki, przywiązane do kraty łóżka. Adam miał rozwalony łuk brwiowy i koszulkę pokrytą krwią. Nie dopuszczałam do siebie najgorszych myśli.
- Rozwiąż mnie, pić…
Otworzył przekrwione oczy i pokiwał głową z niezadowolenia.
- I kto tu jest psycholem. - wskazał na swoją rozległą ranę. - Rozcięłaś mnie butelką.
- Ty robiłeś mi gorsze rzeczy.
- Tak, ale nie próbowałem cię zabić. Ty mnie owszem. Mogłaś uprzedzić, że masz problem z alkoholem.
- Dałbyś mi szybciej spokój?
- Nie zabrałbym cię do baru. Zostało ci coś z pieniędzy?
- W portfelu mam dwusetkę, wyciągnij.
- Nie o to mi chodzi. Gdzie schowałaś resztę alkoholu?
Zaczęły wracać do pamięci obrazy z wczorajszego wieczoru.
- Rozwiąż mnie, proszę…
- Byłaś w takim amoku, że nie mogłem cię okiełznać. Stąd to. - podszedł i odsłonił mój brzuch, był cały siny. - Musiałem trafić w słaby ...