1. Kryzys (I)


    Data: 26.08.2022, Kategorie: Brutalny sex stajnia, tajemnica, akcja, Autor: pimafucin

    ... punkt.
    
    Kiwnęłam głową, chociaż do oczu napłynęły mi łzy. I znów to uczucie, którego ponoć wyzbyłam się pięć lat temu. Miałam ochotę nie żyć. Rozwiązał mi ręce i usiadł na łóżku, pomagając się podnieść.
    
    Wszystko mnie bolało, kręciło mi się w głowie.
    
    - Mówiłem, że byłaby z nas gówniana para. Muszę poszukać kogoś innego. - zaśmiał się głośno.
    
    Dopiero rozejrzałam się po pokoju i otworzyłam usta ze zdziwienia. Wszystko było zdemolowane, jedna butelka zbita i rozlana na dywanie. Mimowolnie spłynęły mi po policzkach łzy.
    
    - Co ty? Płaczesz? - śmiał się kpiąco. - Po takiej akcji? Jesteś pięknym przykładem czystej patologii moja droga.
    
    - A ty to może nie?
    
    - Jak ktoś ma pieniądze, to nieważne co zrobi w życiu, ludzie i tak mu wybaczą i zapomną.
    
    Uśmiechnął się szczerze i wstał.
    
    - Ogarnij ten syf i doprowadź się do porządku.
    
    Zostałam sama. Nie wiem, co bolało bardziej. Czy skatowane przez Adama ciało, czy psychika rozkruszona jak szkło na przystanku? Dziewczyny w stajni się do mnie nie odzywały, nawet Nonia. Podobno groziłam jej, jak chciała mi pomóc i wszystkie zwyzywałam od góry do dołu. Moje samopoczucie z minuty na minutę stawało się coraz mniej rozsądne. Płakałam po kątach i schodziłam wszystkim z drogi, nie patrząc im w oczy. Minął miesiąc. Gdy ujrzałam w stajni Adama, podeszłam nieśmiało i wręczyłam mu kopertę. Płonęłam ze wstydu, czując na sobie wzrok dawnych koleżanek i jego.
    
    - Co to jest? - burknął rozbawiony.
    
    - Moja rezygnacja.
    
    - ...
    ... Co? Jaka rezygnacja? Niby z jakiego powodu?
    
    - Może być nawet dyscyplinarna, jest mi wszystko jedno. Opuszczę mieszkanie za trzy dni.
    
    Adam rozejrzał się po obecnych, zaganiając ich tym samym do pracy. Gdy próbowałam odejść, chwycił mnie za ramię i nachylił się ku mnie.
    
    - Dokąd niby pójdziesz?
    
    - Donikąd.
    
    Delikatnie wymsknęłam się z jego uścisku i wbiegłam do mieszkania, nie hamując łez. Wiedziałam, że gdyby chciał, już nigdzie nie znalazłabym pracy. Czułam, jakbym coraz bardziej się zbliżała do przepaści, na której krawędzi stoi śmierć. Jak się ocknęłam, leżałam na swoim łóżku z niedopitym i rozlanym piwem na kocu.
    
    - Co jest z tobą nie tak? - jego głos rozlał się w mojej głowie jak impuls od ukłucia szpilką nerwu. Siedział naprzeciw łóżka.
    
    - Nie nadaję się.
    
    - Do czego?
    
    - Do niczego właśnie.
    
    - Dlaczego chcesz odejść?
    
    - Nic dobrego z tego nie wyniknie, jeśli tu zostanę, jestem chora.
    
    - Na co?
    
    Uśmiechałam się nerwowo, popuszczając obficie lecące łzy.
    
    - Przecież lubisz tę pracę, moje konie.
    
    - Tak, ale to nie wystarczy. Ja już mam dosyć samej siebie. Myślałam, że się ogarnęłam, że po tylu latach warta jestem, chociaż złamanego grosza, ale niestety tak się nie stało. Dalej jest to puste nic, zupełnie jak kiedyś. - Spoglądałam pusto w okno, łzy ustąpiły miejsca ściskającego za serce żalu.
    
    - Co ty pierdolisz?
    
    Zerknęłam na niego zdziwiona. Rozzłościły go moje słowa.
    
    - Miałaś wziąć się w garść. Po co pijesz? Przecież ci to nie ...
«12...111213...20»