-
Upojeni (I)
Data: 28.08.2022, Kategorie: biznes, szefowie, zemsta, bez seksu, Autor: Adrenalinaaa
... komuś z zewnątrz nie ze względu na strach zarządu. Ja chciałbym popchać tę firmę na zupełnie iny tor niż minerały, hale czy osiedla. - Skończyły się pomysły? Czy może zwyczajnie w świecie boicie się ryzyka i ktoś musi podjąć je za was? - uśmiechnęłam się tak, że tym razem stracił panowanie nad sobą. Wiedziałam, że wybuchnie. - Swojego mężczyznę też Pani tak testuje? - przekroczył granicę dobrego smaku, ale nie rozjuszył się, tak jak na samym początku sądziłam. - A chce Pan uratować tę firmę, czy będziemy się bawić w jakieś gierki? - elektryzujące spojrzenie nie zrobiło na mnie większego wrażenia. - Skąd ma Pani kapitał... - uprzedziłam go. - Takich rzeczy nie zdradza się przy nie-wspólniku. - pokręcił głową. - Jaki masz w tym interes? - był bardzo nieufny. Z drugiej strony go rozumiałam. Nie miał pojęcia, kogo przyjmuje pod swój dach. - Próbuję odzyskać stabilizacje. Pieniądze mam, o to nie musisz się martwić. - pominęłam temat przejścia na "ty" bez jakichkolwiek zastrzeżeń. Było mi o wiele łatwiej zdzierżyć cały ten proces, nie udając słodkiej i przyjacielskiej. - W takim razie witamy na pokładzie. - wyciągnął dłoń. Gdy wstałam i odwzajemniłam uścisk kompromisu, coś mrugnęło w jego oczach. Jakaś tajemnica, którą chciałam wyrwać i to choćby siłą. Po ...
... "braterskim" rozpoczęciu, wyjął z szuflady plik dokumentów. Wysunął go naprzeciw mnie i spojrzał spode łba. - Trzydzieści procent Pani Lauro. - Oczywiście. - złapałam za papiery i usiadłam w fotelu. Kiedy podpis znalazł się na każdej stronie, zobaczyłam ogromny uśmiech, który widniał na jego triumfującej twarzy. - Kiedy spotkam się z szefami innych działów? - odłożyłam dokumenty na miejsce, z którego je zgarnęłam. Nie zamierzałam zostawać tutaj ani chwili dłużej. - W naszej korespondencji mogłem pominąć jeden ważny szczegół. Oczywiście na umowie jest on widoczny... na samym końcu. - stanęłam, jak wryta. - Haczyk. - nerwy przedostały się do końcówek palców, które ścisnęły się na materiale płaszcza. - Nie ma innych szefów działu. Zostaliśmy tylko my. Siedem do trzech. - oniemiałam. - Firma... - szepnęłam. - Od samego początku funkcjonuję pod kilkoma nazwiskami Pani Lauro. Teraz akurat pod dwoma. Anonimowy inwestorzy nie wzięli się znikąd. - prychnął. - Henryk Walewski. Leon Zimioł i Szymon Soldberg to jedna i ta sama osoba. - teraz to ja uśmiechnęłam się w duszy. - Bingo. - kiwnął głową i wstał, poprawiając krawat. - Zapraszam jutro na dziewiątą. Nie miał pojęcia, że właśnie wydał na siebie wyrok. Droga do celu stała się o wiele krótsza niż sądziłam.