Orzechowe (II)
Data: 01.09.2022,
Kategorie:
Brutalny sex
pikantnie,
klapsy,
Klasycznie,
Autor: deal
... Ołówkowa spódnica, szpilki, biała koszulowa bluzka, do tego złoty mirror belt. Naprędce poprawiam koka i gdy słyszę kroki na schodach wskakuję za biurko stwarzając pozory gotowej do pracy. Dwa głębokie wdechy.
- Cześć, Aga – prezes maszeruje po ciemnobrązowej podłodze – jak minął weekend?
- Dzień dobry, Krzysztofie – odpowiadam otwierając w komputerze terminarz na dzisiejszy dzień – dziękuję, było bardzo miło.
Kiedy zamykają się za nim drzwi jego biura wypuszczam powietrze i opieram się czołem o blat.
W końcu mój oddech uspokaja się i mogę skupić się na rozkładzie dnia. Pierwsze spotkanie dopiero o dziewiątej, więc mam jeszcze chwilę na wypicie kawy. Następne o jedenastej. Nie jest źle. Patrzę na nazwiska klientów i nie rozpoznaję żadnego z nich. Krzysztof pewnie złowił kogoś nowego.
Na chwilę przed jedenastą Krzysztof wychyla się ze swojego biura.
- Aga, zaraz będzie tu następny klient.
- Yhm, będzie – przytakuję. - Coś potrzebujesz?
- Ciebie – mruga do mnie z uśmiechem. W odpowiedzi otrzymuje tylko uniesioną pytająco brew.- Kiedyś cię zwolnię za te miny – znów do mnie mruga, a ja wiem, że wcale nie żartuje. W myślach odpowiadam mu, że prędzej zgubi się w drodze do własnego rozporka niż uda mu się napisać wypowiedzenie. - Chcę żebyś była na tym spotkaniu. To nowy, mocny klient, trzeba mu pokazać wszystkie materiały i te... no... Wiesz o czym mówię, nie pracujesz tu od wczoraj – dodaje opryskliwie i wraca do biura.
Czasami mojemu szefowi włącza się ...
... opcja "DUPEK", więc pozostaje tylko puścić to mimo uszu. Zgrzytam zębami i wstaję od biurka. Nie pukam do jego drzwi. Na początku to robiłam, ale zawsze się tym denerwował i kazał wchodzić bez tego. Kiedyś, przy piwie, na które nieraz chodziliśmy po pracy z załogą firmy powiedział "potrzebowałem Cerbera i ty jesteś idealna do tej roli. Skoro ktoś dobrnął do mojej klamki, to znaczy, że przeżył atak, albo to po prostu ty". Na moje pytanie czy nie boi się, że mogłabym pokąsać i jego odpowiedział "jest to możliwe, ale wtedy przestałbym ci płacić". No, cóż, niepodważalny argument.
- Pijemy coś? - pyta kiedy zajmuję miejsce na jednym z sześciu krzeseł przy konferencyjnym stole.
- Dla mnie zielona z kokainą – odpowiadam z westchnięciem.
- Czyżby znalazł się jakiś dzielny Szewczyk Dratewka, który poskromił smoka w weekend?
- Krzysztof – spoglądam na niego z dezaprobatą.
- No co – wzrusza ramionami z telefonem przy uchu. - Ja bym się bał. - Nie mam szansy odpowiedzieć mu na to jakąś ciętą ripostą, bo zaczyna mówić przez telefon do Kamili wyszczerzając się do mnie w złośliwym uśmiechu. - Kama, dla mnie mała czarna, dla Agi zielona, a jak zaraz przyjdzie klient to zapytaj się co pije i przynieś wszystko razem na górę – robi krótką pauzę, by mogła odpowiedzieć. – No, dzięki. To jak z tym Szewczykiem? - odkłada telefon i znów skupia na mnie swoją uwagę.
- Ta historia kończy się happy endem...
- O!
- ...dla smoka. Szewczyk spoczywa na Wawelu pochowany bez honorów. - ...