Pani Wisłowska (V)
Data: 11.09.2022,
Kategorie:
Nastolatki
nauczycielka,
Sex grupowy
Autor: Sztywny
... włosy i masował biust, który nie mieścił się w rękach. Czasem, by ostudzić emocje, chwytał wargami sutki i ssał je, zamykając oczy. Ściskał pupę i delektował się zbliżeniem, pełnym oddaniem kobiety, która siała strach w całej szkole.
Wypełniała go duma. Nieraz walczył z pokusą nagrania ich schadzek, tylko po to, by pokazać kolegom, jak zalicza nauczycielkę biologii. Murowany autorytet w sprawach kobiet na wiele lat. Czasem jednak chciał ich nagrać z zupełnie innego powodu. Zerknął w stertę ubrań, gdzie schował się jego telefon, ale był zbyt odurzony, by chcieć go szukać. Cudowny ucisk wilgotnej cipki pani Wiłsowskiej działał równie skutecznie co jej słowa.
- Powiedz mi, jak będziesz dochodził.
- Dochodzę!
Zsunęła się gwałtownie i klękła przed nim, chwytając penis w rękę. Masturbowała go dziko, by doprowadzić do szczytu. Kiedy zacharczał, spełniony i otumaniony, pozwoliła spermie spaść na dorodne piersi. Obserwował to z niemym podziwem i rozkoszą. Nigdy wcześniej tego nie zrobiła. Relaksował się, dochodząc do zmysłów, gdy kochanka wciąż klęczała między jego nogami.
- Zrobisz coś dla mnie?
- Wszystko. - Uśmiechnęła się, a Konrad poczuł się winny.
- Znasz Łukasza Dąbrowskiego?
- Słabo, ale wiem kto to jest.
- Chciałabym, żebyś się z nim zaprzyjaźnił i nakierował go na Martę.
- Żartujesz? On w ogóle nie jest w jej guście.
- Marta w tej chwili nie chce znać żadnego z was. Ale w końcu jej minie, a wtedy poszuka kogoś wrażliwego, kto ją zrozumie i ...
... pocieszy.
- Ale Łukasz to ostatnia fajtłapa. Pewnie umrze jako prawiczek.
- Dlatego musisz go nauczyć. Musisz go wprowadzić w świat seksu.
- A jak to niby mam uczynić?
- to już twój problem. Dopóki ci się nie uda, nasze spotkania uważam za zakończone.
- Co? Czekaj!
Jednak pani Wisłowska zignorowała jego krzyki i wyszła z pokoju. Obojętność z jaką to zrobiła, była jednoznaczna. Miał ochotę krzyczeć, zwyzywać ją, ale podświadomie czuł, że nic nie wskóra. Ubrał się i wrócił do domu.
***
Głośna muzyka dudniła rytmicznie w uszach. Pośród mocnych woni wymieszanych perfum, dymów papierosowych i parującego alkoholu, dziesiątki młodych ludzi wirowała, zatracając się w elektronicznej pieśni dwudziestego pierwszego wieku. Na swój sposób przypominali członków sekty, która poprzez taniec chce osiągnąć nirwanę. Konrad siedział w skórzanym fotelu, w kształcie półokręgu i lekko znudzony obserwował tłum. W innej sytuacji zapewne dołączyłby do tańczących, ale nie przyszedł do klubu dla przyjemności, a z obowiązku. Popatrzył na Łukasza, który zachowywał się jak biała kobieta w otoczeniu muzułmańskich emigrantów. Skulił się, obserwując wszystko i wszystkich z lękiem, reagując na każde dziwne zjawisko niczym szczeniak na wybuch petardy.
Gdyby Konrad za cel życiowy postawił zaprzyjaźnianie się z ludźmi, byłby niepocieszony łatwością, z jaką zaskarbił sobie uwagę Łukasza. Spodziewał się oporu, wycofania, mniej lub bardziej werbalnego ataku, a okazało się, że kolega ze ...