Arystokrata (VIII)
Data: 05.09.2019,
Kategorie:
Incest
Brutalny sex
niewolnik,
Autor: violett
Dojechała do olbrzymiego urwiska i wstrzymała karego konia. Ogarnęła wzrokiem wyrobiska po żwirowniach i rozległe tereny, na których obecnie funkcjonowały kopalnie odkrywkowe. Dawniej znajdowały się tutaj pola, przez setki lat wykorzystywane do uprawy winorośli. Niegdyś, w specyficznym, łagodnym mikroklimacie, pośród zalesionych wzgórz chroniących krzewy przed zimnem, hodowano szczepy, z których produkowano niepowtarzalne w smaku wino. Do dziś utrzymywano jeszcze kilkanaście hektarów charakterystycznej dla tego rejonu odmiany owoców, a powstawały z nich limitowany trunek, był kwintesencją bogactwa tych ziem. Z owego rzadkiego w bukiecie wina od dawien dawna słynął ród Raysów. Kiedy jednak odkryto złoża rzadkich żółtych szafirów z wyróżniającą je połyskliwą mgiełką, szybko zniknął malowniczy widok niekończących się rzędów krzewów winorośli. Krajobraz zmienił się powoli z sielankowego, pełnego zieleni, na niemalże księżycowy, z nieustającym łoskotem ciężkich maszyn. Wraz z przeobrażającym się środowiskiem zmieniał się również charakter i wizerunek rodziny. Z plantatorów Raysowie przerodzili się w przemysłowców, a w momencie, kiedy okazało się, że kopalnie potrzebują do pracy wydobywczej ogromnych zasobów ludzkich, stali się z konieczności również handlarzami żywym towarem. W tamtym czasie nie było to chlubne zajęcie dla arystokratycznego rodu, ale instynkt zarabiania pieniędzy na wszystkim, na czym tylko się dało, był silniejszy od opinii elit. W krótkim czasie okazali się ...
... potentatami na rynku, przejmując prym na giełdzie, a tym samym tworząc z handlu niewolnikami równie dochodową, co kopaliny, gałąź działalności rodzinnej firmy. Nie długo trzeba było czekać, aby zachęcone sukcesem Raysów inne arystokratyczne rody podążyły w ich ślady, zmieniając swoje nastawienie do uważanej za uwłaczającą arystokratom dziedziny, bardzo często w ten sposób ratując swoje mocno podupadające fortuny.
Dała karemu sygnał do galopu i podążyła brzegiem skarpy w kierunku rzadko używanej drogi, jeszcze raz rzucając okiem na to, co kiedyś było plantacją, a z której dziś pozostała tylko nazwa, niezrozumiała dla wielu osób odwiedzających posiadłość Raysów. Z uwagą obserwowała życie toczące się wśród zabudowań, stanowiących zaplecze ogromnej infrastruktury wydobywczej. Wielkie hale, sortownie, wiaty na sprzęt i wreszcie budynki mieszkalne niewolników oraz pracowników cywilnych tworzyły małe miasteczko w dolinie.
Od północnej strony, gdzie znajdowały się wjazdy do kopalń i od której miała zwyczaj przeważnie zjeżdżać konno rozmytą po zimowych roztopach drogą, z niemałym trudem poruszały się dwa samochody transportowe. Nieco się zdziwiła, dlaczego akurat tamtędy, gdyż z drugiej strony osiedla biegła dobrze utwardzona główna arteria, ale wyjaśnienie mogło być tylko jedno – trafiła właśnie na nową, prawdopodobnie nielegalną dostawę niewolników. Sądząc po nagłym i niespodziewanym powrocie Roberta, wszystko wskazywało na towar z dzielnic. Zaklęła w duchu. W żadnym wypadku nie ...