Arystokrata (VIII)
Data: 05.09.2019,
Kategorie:
Incest
Brutalny sex
niewolnik,
Autor: violett
... prawem wymagasz ode mnie, bym uczestniczył w twojej grze, jeśli do końca nie znam zasad i celu… – Wzburzony gwałtownie uderzył głową w tylny zagłówek siedzenia. – Ja pierdolę, co ja mówię?! Nawet w najmniejszym stopniu nie mam pojęcia jakie masz plany i do czego jesteś zdolna – zadrwił, starając się zapanować nad sobą. – A jeśli się nie zgodzę? Przyłożysz mi nóż do gardła?
– Jeśli mnie do tego zmusisz… jeśli nie pozostawisz wyboru… – Marta delikatnie pogłaskała jego dłoń, posyłając ciepły uśmiech, mający złagodzić mroczny cień w jej głosie.
Uderzył w szybę, dając osobistemu znak, aby wsiadł i poprowadził dalej.
– A myślałem, że w tym towarzystwie to ja jestem popierdolony.
W milczeniu dojechali na miejsce. Drugi zatrzymał auto na zadaszonym podjeździe, ale żadne z nich się nie poruszyło, zatopione we własnych myślach. Dopiero Marta odezwała się pierwsza:
– Prawdopodobnie jeszcze dużo się wydarzy, więc proszę cię, abyś mi zaufał i nigdy we mnie nie zwątpił – mówiła powoli, z rozmysłem dobierając słowa. – Robert, wybacz mi, wiem, że źle cię potraktowałam… – usłyszała w swoim głosie obronny ton i oblizała wargi – zrozum proszę, że czasami, aby przekonać wroga, trzeba oszukać przyjaciela…
Ciemnowłosy mężczyzna potarł palcami podbródek i otwierając drzwi, powiedział:
– Może i jestem fiutem, ale pożytecznym…
– Obiecaj mi – Marta chwyciła go za rękaw, kiedy już wysiadał z auta – obiecaj, że nie wrócisz wcześniej, niż terminy kontraktów wskazują.
Robert ...
... odwrócił się do siostry i popatrzył na nią uważnie, po czym zrobił wymowną minę.
– Rozważę tę propozycję i dam ci znać – odparł poważnie, po czym puścił do niej oko. – A teraz ty mi wybacz i życz powodzenia, bo zdaje się, że czeka mnie pilna rozmowa z czymś, co śmie się nazywać moją żoną.
Marta popatrzyła na przeciągającego się i zadowolonego z siebie brata i roześmiała się. Całe napięcie nagle się ulotniło. Robert był niemożliwy, jego nieprawdopodobna umiejętność natychmiastowej zmiany nastroju mogła imponować. Kiedy szybko i energicznie podeszła do niego Suzann, emanował już odprężeniem i dobrym humorem. Marta wysiadła z auta, kiedy Drugi otworzył jej drzwi. Wolała nie uczestniczyć w rozmowie męża i żony pomimo przeważnie pasjonującego przebiegu dyskusji, więc obeszła terenówkę dookoła i skierowała się w stronę swojego domu, mieszczącego się na terenie parku, na drugim brzegu jeziorka. Niewielki pałacyk dla gości, położony w sporej odległości od rezydencji, stał się dla Marty idealnym miejscem do zamieszkania. Przeniosła się do niego ze względu na spokój i ciszę, których brakowało w rezydencji, odkąd zmienił się charakter domu rodzinnego Raysów, w którym powstał pensjonat dla kupców i klientów, szukających niewolników oraz wrażeń z nimi związanych.
– Pani, może cię podwieźć? – usłyszała nagle niski, ciepły głos za sobą. Obejrzała się. Drugi z pochyloną głową czekał na jej decyzję i gdy już miała mu odmówić, dotarły do niej słowa Suzann.
– Marta, a ty czego ode mnie ...