Ucieczka
Data: 12.10.2022,
Kategorie:
Lesbijki
Anal
akcja,
podróż,
Autor: paty_128
... wiesz.
- A wiesz, co ja mam? Ludzi wszędzie. Obserwujemy cię od piątku. Wytkniesz nos za granicę, a słuch o tobie zaginie. – Podszedł do niej, był o głowę wyższy. Rozpiętość barków to jakby postawić trzy razy moją żonę obok siebie. – Prędzej czy później policzymy się. Zobaczysz. Wiesz, że nie mam w zwyczaju żartować sobie. Mam wrażenie, że jeszcze będziesz mnie błagać na kolanach bym dał ci zarobić. Albo poczęstował kolejną działką. A teraz wypierdalaj. I tak cię dopadniemy. Dajemy ci tylko chwilę na ucieczkę. – Cofnął się, ruszyliśmy szybkim krokiem. W tle było słychać ich śmiech.
Droga do Jeepa okazała się za krótka, by przeanalizować to wszystko. Większość drogi przejechałyśmy w milczeniu, co stało się wręcz nieznośne.
- Powiesz coś w końcu? – Zapytałam, by przerwać ciszę.
- Przepraszam.
- Za co tym razem?
- Grozi ci niebezpieczeństwo i to przeze mnie. – Zatrzymaliśmy się na światłach. – Na jakiś czas musimy się rozstać.
- Nie.
- Zrozum, że beze mnie będziesz bezpieczniejsza. To moja sprawa, moje bagno i moje porachunki.
- Twoje bagno? A co ty, Shrek? Jeszcze odgrodź się kłodą i będzie OK. – Dłuższa chwila ciszy. – Wdepnęliśmy w to razem...
- Nie, kurwa, nie! – Przymknęła oczy i przetarła twarz dłońmi. Błysnęło zielone światło.
- Zielone. – Ruszyła z westchnieniem. Kolejna długa chwila ciszy.
- To wszystko ma początek, zanim cię poznałam, zanim znalazłam pracę w pizzerii. Dużo wcześniej. Dodaj sobie sześć plus pięć i odejmij od ...
... dwudziestu sześciu.
- Zaczęłaś handlować w wieku piętnastu lat?!
- Początkowo tylko zioło, po szkole. Później grubsze proszki w liceum, na imprezach... potem nawet w pizzerii. Przychodzili ludzie z tej branży i odbierali paczki, w których były narkotyki. Ja byłam tylko pośrednikiem. Czyli tak, jak zawsze. Czyli nawet tak, jak tydzień temu. Były takie fale, że brałam, czasem mniej, czasem więcej, ale nie miałam z tego powodu kłopotów. Nigdy.
- A ojciec? Rodzina?
- Ufał mi, więc miałam dużo przestrzeni życiowej dla siebie. Nie wiedział i nie wie dalej. Tak jest dobrze. Tamci aresztowani wtedy, co ja, to kropla w morzu tej siatki. Oni są im niepotrzebni.
- Ale tamci goście... Po co się tyle fatygować o pięćdziesiąt tysięcy? – Uśmiechnęła się lekko. Nareszcie. Domyślałam się, że chodzi o jakąś większą sumę.
- Plus jedno zero. – Oniemiałam. Aż tyle? – Jako zabezpieczenie na przyszłość. Twoje bezpieczeństwo nie jest warte pół miliona. Jest bezcenne.
- Pół miliona?!
- Jeszcze dziś zawiozę cię... właśnie, gdzie wolisz pozostać, u ciotki czy u rodziców?
- Z tobą. – Byłam uparta.
- Kochanie... Załatwię wszystko sama, a gdy sprawa ucichnie...
- Kate.
- Dobra. Ale podpisz oświadczenie, że bierzesz na siebie odpowiedzialność za swoje zdrowie. – Spojrzała na mnie. – E tam, to był kiepski żart. Fajnie, że mi ufasz. To będzie niebezpieczna wyprawa. – Zajechaliśmy pod nasz blok, zaparkowała, zgasiła silnik. – Proszę cię tylko, byś się mnie słuchała. Jeśli powiem ...