Rozne rodzaje milosci... cz. I Marek
Data: 08.09.2019,
Kategorie:
Nastolatki
Autor: Micra21
Jezioro Kisajno, wyjście z kanału Łuczańskego, czternasty lipca. Czterdziestojednoletnia Anna, kapitan jachtowy, prowadziła swoje Tango o wdzięcznej nazwie „Bajeczka” w kierunku Sztynortu. W kokpicie siedział z nią niespełna siedemnastoletni syn, Marek. Spędzali wspólnie kolejne wakacje na Mazurach. Od sześciu lat, co roku pływali razem przez miesiąc. To były zawsze ich chwile, z dala od wielkomiejskiego zgiełku, bez codziennego pośpiechu do szkoły, pracy czy innych zajęć dnia powszedniego. Pogoda piękna, wiał lekki wiaterek ze wschodu. Jacht, nieznacznie pochylony na lewą burtę, płynął cicho na północ. Drobne fale, rozcinane dziobem, pluskały delikatnie o kadłub. W Sztynorcie zamierzali zjeść obiad w tawernie, która oferowała smaczne posiłki dostępne dla kieszeni przeciętnego żeglarza– turysty.
- Mareczku, przejmij ster.
- Już, mamo.
- Kurs na Sztynort.
- Jest, kurs na Sztynort – potwierdził po żeglarsku chłopak.
– Ster przejąłem.
- Ster zdałam. - Anna przekazała rumpel synowi.
Położyła się na słońcu. Spod przymkniętych powiek obserwowała swojego kochanego, młodego żeglarza. Marek spokojnie prowadził „Bajeczkę” przez jezioro. Uważnie obserwował inne jachty płynące w pobliżu. Promienie lipcowego słońca pieściły ciepłem zgrabne ciało kobiety. Czas był dla niej łaskawy. Wyglądała na co najwyżej trzydzieści, trzydzieści kilka lat i to pomimo urodzenia dwójki dzieci. Zamknęła oczy i różne myśli zaczęły przechodzić przez jej głowę.
Wspominała męża, z ...
... którym pływała wcześniej, córkę. Wyszła za Karola bardzo wcześnie, bo mając zaledwie dziewiętnaście lat, to był syn przyjaciół rodziców,. Razem wyjeżdżali na wakacje, razem chodzili do szkoły, tylko on do klasy o dwa lata starszej. Kochali się „na zabój” i nie wyobrażali sobie życia innego, niż razem.
Siedem lat temu okrutny los zabrał Annie ukochanego męża. Pijany kierowca doprowadził do czołowego zderzenia i Karol zginął, wracając ze służbowego wyjazdu do Berlina. Jako świetny prawnik pracowała w renomowanej kancelarii adwokackiej i nie brakowało jej pieniędzy na codzienne życie. Obydwoje kochali żagle i zaszczepili tę miłość pociechom. Basia zdobyła stopień sternika w wieku niespełna osiemnastu lat, a Marek już miał żeglarza, a w następnym roku zamierzał zdać egzamin na jachtowego sternika morskiego. „Bajeczka” to łódź kupiona za pierwszą premię Karola, po pięciu latach małżeństwa.
Marek zerkał na matkę w białym bikini, bardzo skąpym, którego stanik składał się z dwóch trójkącików, powiązanych cienkimi sznureczkami, a dół ledwo zasłaniał łono. Duże piersi, rozsunięte lekko na boki, nie mieściły się pod materiałem. Tak naprawdę, zasłaniał on tylko brodawki z otoczkami. Wyglądała w tym stroju jak młoda dziewczyna. W siedemnastoletnim ciele chłopaka buzowały hormony. Do tej pory był jeszcze prawiczkiem. Miał dziewczynę, ale poza pocałunkami i delikatnymi pieszczotami nie posunęli się dalej. Matka stanowiła dla niego ideał kobiety i o takiej skrycie marzył. Jej widok ...