1. Celebrities (I). Model numer 7


    Data: 26.10.2022, Kategorie: gwiazda, BDSM Autor: Falanga JONS

    ... o nagi tyłek pięknej blondynki. Znów poczuł zbliżający się finisz. I dobrze, bo grzmocenie choć tak nęcące, stawało się jednocześnie trochę męczące. Jeszcze bardziej przyspieszył ruchy doprowadzając Agnieszkę do głośniejszych jęków. Jeszcze chwila, jeszcze sekunda i...
    
    Zalał jej cipkę po raz drugi. Czuł jak nogi drżą i ze zmęczenia i z innych powodów. Z satysfakcją dostrzegł, że wypuszczona z jego dłoni blondynka osuwa się bezwładnie na łóżko. Znów mógł oglądać jej nagie ciało w pełnej krasie.
    
    Ale było już po wszystkim. Teraz potrzebował odpoczynku. Oboje potrzebowali. Był wieczór, ale jeszcze nie aż taki późny. Może za godzinę, może za dwie... Ale teraz...
    
    Przytulili się do siebie mocno, nakrywając kocem. Chłonęli swoje rozpalone, nagie ciała.
    
    Aż w końcu zasnęli.
    
    Nie zdążył obudzić się z myślą, że to już koniec tej wojennej gry. Gry naznaczonej śmiercią, cierpieniem, prześladowaniem tysięcy ludzi, w czym on miał tak wielki udział. Że to początek czegoś wielkiego, wspólnego życia z młodzieńczą miłością. Wspólnego mieszkania, dzielenia swych trosk i radości.
    
    Codziennego seksu, dzikiego i romantycznego, agresywnego i zmysłowego. I każdego innego. Z nią, z Agnieszką Cegielską.
    
    Nie zdążył. Ze snu wyrwał go huk eksplozji, dobiegający wprost z drzwi wejściowych. To znaczy z tego miejsca, gdzie wcześniej się znajdowały. Teraz przez otwór wbiegały postacie w czarnych mundurach z karabinami w dłoniach.
    
    - Porucznik Jakub Dawidowski, nie ruszaj się, ...
    ... jesteś... - usłyszał głos dobiegający z zamaskowanych kominiarką ust lidera grupy.
    
    Obudził się za późno, by wymyślić coś mądrzejszego. Ułamek sekundy zadecydował. W tym ułamku stanęły mu przed oczami wszystkie jego grzechy popełnione w czasie wojny. Wiedział co to oznacza. Dwadzieścia pięć lat, bo na więcej nie pozwala polskie prawo. I tak jak wczoraj piękny sen przybrał formę realizmu, tak teraz, gdy czuł już szczęście namacalnie, nagle wszystko runęło w przepaść.
    
    Poczuł skurcz w gardle, rozpacz w umyśle. Ułamek sekundy. Błyskawicznym, jak nigdy wcześniej ruchem wyciągnął spod poduszki broń i wycelował w dowodzącego grupą.
    
    Na jeden wystrzelony pocisk dostał odpowiedź składającą się z kilkudziesięciu naboi. Śmierć dopadła go, nim zdążył rzucić ostatnie spojrzenie w bok na miłość swego marnego życia.
    
    Dowódca opuścił karabin przygryzając wargi. Ściągnął kominiarkę a jego opalona twarz przybrała dość ponury wyraz. Nie poszło tak jak pójść powinno. Nie docenili determinacji podejrzanego. Trzeba będzie złożyć obszerniejszy, niż zwykle raport.
    
    - Zabezpieczyć miejsce, zająć się kobietą, wezwać techników – wydał rozkazy. Przez chwilę pokręcił się po hotelowym pokoju w myślach układając odpowiednie słowa.
    
    - Szefie, telefon od ministra spraw wewnętrznych – usłyszał głos dobiegający z korytarza.
    
    - Kapitan Krystian Ronaldziński – zameldował się oficjalnie ministrowi. W zasadzie głupio tak było przed Biedronką, ale tutaj, w obecności kolegów z grupy, ze sztabu musiał być ...