Zanim stopnieje lód (I)
Data: 11.09.2019,
Kategorie:
namiętność,
Masturbacja
niepewność,
niespełniona miłość,
sąsiadka,
Autor: Erotia Pąs
... wypisanym na twarzy, odwzajemniła ruch, podszedłem spokojnie jak pająk do schwytanej ofiary. Będąc wystarczająco blisko, oparłem dłonie nad jej głową, po czym nachyliłem się tak, bym poprzez bliskość ust nie pozostawiał złudzeń co do charakteru działań.
Muskałem jej wargi wydychanym powietrzem i czekałem, bowiem instynktowne przeczucie podpowiadało mi, że Agata wcale nie pragnęła pieprzyć się z ogórkiem, ale z braku laku taki miała kaprys, zaś moją zachcianką było uprawianie w tej szklarni czystego, niczym nieskrępowanego, jednokrotnego seksu. Skoro z Tadkiem mogła, to i ze mną zatańczy, na ile zdołam coś ugrać.
Wodziła oczami krótko, po czym przyjęła oferowany pocałunek. Domino intensyfikacji doznań zostało puszczone w ruch, runęły wszelkie opory. Kiedy moja dłoń przeniosła się niepostrzeżenie z pleców Agaty na jej tyłek, zaczęła nieśmiało szarpać się z guzikiem moich spodni. Szczęśliwy z takiego obrotu spraw, pomogłem jej w obnażeniu upragnionego fiuta.
– Tego chcesz, prawda? – wyszeptałem.
Wiedziałem, że raczej niczego nie usłyszy. Podobno bez sprzętu wspomagającego słuch wyłapywała tylko dość głośne dźwięki, w sposób bardzo niewyraźny. Jednocześnie mówienie do niej, w zasadzie po raz pierwszy w życiu, tak otwarcie, niesamowicie mnie podniecało i sprawiało coś na kształt satysfakcji. Jakbym wreszcie mógł bezkarnie powiedzieć, co kiedyś czułem, wylać z siebie całą frustrację i dobrze się przy tym zabawić.
– Weź go sobie, ale w zamian musisz mi coś ...
... dać.
Zdecydowanym ruchem uniosłem rąb spódnicy. Kontynuując pocałunki, ocierałem się członkiem o podbrzusze Agaty. Z każdym gwałtownym wdechem powietrza wciągałem łapczywie jej zapach. Odchyliła się w moich ramionach na tyle, żeby umożliwić penetrację.
– Myślę, że jesteś gotowa. Długo na to czekałem.
Wśliznąłem się łatwo, ale ze stanowczym posuwaniem wewnątrz zaczekałem aż pobudzona bodźcem cipka stanie się bardziej gościnna. Droczyłem się, pozostając u wejścia mimo tego, że szukała mnie, kołysała się, chcąc nadziać głębiej. Poirytowany brakiem dostępu do piersi, a także koniecznością utrzymywania nas w kłopotliwej pozycji, w najmniej oczekiwanym momencie wszedłem głębiej.
Cała rumiana na twarzy, Agata jęknęła, dość głośno, ale tym się nie przejmowałem. Dudnienie gradu w folię tłumiło wszelkie inne odgłosy, pozostawiając nas samym sobie.
– Masz słodki głos, chciałbym słyszeć go częściej – wyszeptałem.
Kiedy wyszedłem z niej, spojrzała nieprzytomnie, nieco skołowana. Odszedłem tylko na moment, co wystarczyło, by poczuła się jawnie urażona.
– Bez obaw, zaraz cię ładnie wyrucham.
Łagodnym gestem postawiłem taboret tak jak stać powinien. Chwyciłem Agatę za nadgarstek i położyłem jej rozwarte dłonie na siedzisku. Pochylona w lekkim skłonie, uśmiechnęła się figlarnie, pokręciła z niedowierzaniem głową, trochę jak człowiek z rodzaju tych, co rozumieją dowcip po niewczasie.
– Tak będzie nam lepiej – skwitowałem. – Mi na pewno.
Wracając na pozycję, przesunąłem ...