1. Zanim stopnieje lód (I)


    Data: 11.09.2019, Kategorie: namiętność, Masturbacja niepewność, niespełniona miłość, sąsiadka, Autor: Erotia Pąs

    ... siłą tworzącą istną ścianę.
    
    Wyraźnie ochłodziło się.
    
    Usłyszałem z tyłu jakiś zgrzyt. Jeszcze zanim odwróciłem głowę, wiedziałem doskonale, że tak upaść może w tej ograniczonej przestrzeni jedynie drewniany taboret. Wprost na ubitą ziemię. O ile nie waliła się jeszcze cała konstrukcja szklarni.
    
    Spojrzałem przez ramię i po raz kolejny tego dnia zamarłem. Stało się, zobaczyła mnie. Wciśnięta w kąt jak przyparty do muru kot, nieco pobladła, jak gdyby niedowierzając temu, co zaszło w rzeczywistości i wymknęło się spod kontroli bezpiecznych wyobrażeń. Wodziła niespokojnie oczami, przybierając niewinny uśmiech, który łatwo ustępował zdenerwowaniu.
    
    Z jakiegoś względu nie mieściło mi się w spodniach, że mógłbym nie spróbować z nią odrobiny szczęścia. Skoro Tadek mógł się zabawić, dlaczego nie ja? Zawsze mi się podobała, ale jak miałem to powiedzieć, żeby mnie dobrze zrozumiała? Rzadko nosiła aparat słuchowy, za który podobno długo jej się obrywało u nauczycieli, gdyż myśleli, że słucha muzyki. Poza lekcjami, jakby na przekór złośliwościom losu, pozostawała głucha na docinki. Ignorowała zazdrosne dziewczyny, olewała chłopaków, beztrosko zdejmowała aparat i wodziła za nos urokliwym śmiechem. Tak samo niewinnym, pełnym naiwności, podatnym na stres, a jednocześnie obcym pełnemu spektrum emocji, jakie mógłby przekazać. Mnie wtedy też miała w nosie. Ukrywała się za maską obojętnej wesołości. Po prostu była miła. Nic więcej. Dlatego nie chciałem sobie robić nadziei, szukałem ...
    ... wymówek.
    
    Minęły lata.
    
    Wyglądała niesamowicie pociągająco w tej żółtej kiecce. Z dłonią zaciśniętą w pięść i zawieszoną defensywnie w powietrzu sprawiała wrażenie jakby rozważała, czy faktycznie dać mi po głowie, czy może jednak dupy. Miałem nadzieję, że będzie tradycyjnie miła i przez wzgląd na okoliczności podejmie drugą opcję.
    
    Wciąż szybki oddech sprawiał, że pod materiałem sukienki balansowały wyraźnie nakreślone, rozrywające dekolt cycki, swobodnie rysujące sutkami delikatne kółka. Rozchylone usta wabiły obfitością, karminową barwą. Wcześniej, tuż po przyjeździe, nie dostrzegłem tej szminki.
    
    Czyżby Agata zapragnęła być dostrzeżona? Przez kogo?
    
    W miarę upływu odczuwanych godzinami sekund rozbiegane oczy skupiły się na mnie, a ręka, ni to mdlejąc, ni to spuszczając gardę, stopniowo opadała wzdłuż tworzącego łuk ciała. Endorfiny gasnącego orgazmu tworzyły napięcie domagające się kolejnej, lepszej dawki zapewnianej odrobiną szaleństwa.
    
    Zamierzałem się nimi poczęstować, a jednocześnie wzbogacić nastrój pełnym smakiem rozbuchanej chemii uderzającej w nasze zmysły. O ile tylko zechce, pozwoli.
    
    Uśmiechnąłem się najserdeczniej jak potrafiłem. Uniosłem ręce, żeby nieco się uspokoiła. I zrozumiała, że nie zrobię nic, nic złego w każdym razie. Pomachałem nawet dla żartu, jak wcześniej, przy ogrodzie. Zaśmiała się, chyba szczerze, błysnęła ząbkami.
    
    Dopiero po chwili wyciągnąłem ku niej dłoń w zapraszającym geście, jak do tańca. Kiedy wahając się, z niemym pytaniem ...
«12...567...10»