1. Księżycowa opowieść (I)


    Data: 22.11.2022, Kategorie: Fantazja wampir, bez seksu, Autor: deal

    ... Postanowiłam przejść się nad strumień, który znajdował się nieopodal. Osiedle jest bardzo spokojne, nie słyszałam nigdy żeby działo się tu coś niepokojącego, droga oświetlona, więc czemu by nie iść?
    
    Docierając do brzegu strumienia zgasiłam zapalonego wcześniej papierosa. Woda przyjemnie szumiała i chlupała o brzegi porośnięte wszelkim zielonym chwastem, spośród których wystawał wielki kamień sięgający mi nieco ponad kolana. Usiadłam na nim i poczułam jak oddaje mi swoje ciepło, które absorbował przez cały gorący dzień. Wyciągnęłam kolejnego papierosa. Zaciągnęłam się jego delikatnie mentolowym dymem i poczułam jak uderza mnie w płuca. Zeszłam z kamienia i ukucnęłam nad kępą błękitnych niezapominajek, urwałam kilka łodyżek i przesunęłam nimi po policzku. Człowiek po prostu mimowolnie się uśmiecha czując na skórze taki delikatny dotyk.
    
    "Muszę rzucić to gówno. Tu kwiatki, tu strumyk, tam wietrzyk, a tu ja. Siedzę, kopcę i śmierdzę." kolejna myśl przemknęła przez moją głowę. Rzuciłam papierosa na ziemię i wdeptałam go w piasek. Wróciłam na swój kamień i podciągnęłam kolana pod brodę. Zamknęłam oczy i odrzuciłam głowę do tyłu, pozwalając by ciepły wiatr delikatnie zanurzył się w moich włosach. Cisza. Otworzyłam oczy i wpatrywałam się w niebo. Siedząc w tej pozycji czułam jak naciąga się moja urocza pamiątka, po niedoszłym adoratorze, rozciągająca się na moim prawym boku, od spodu piersi do samego pępka. Blizna długości około trzydziestu centymetrów, pamiątka po zręcznym ...
    ... cięciu. Zacisnęłam powieki, chciałam jak najszybciej odgonić od siebie złe wspomnienia. Cisza. Znów spojrzałam w niebo. Na granatowym firmamencie błyszczały gwiazdy. Jedna, dwie, trzy, cztery... Zapewne patrzyłam na całe konstelacje, ale nie miałam o nich zielonego pojęcia. Nigdy mnie to jakoś nie kręciło.
    
    Nie wiem dlaczego, ale nagle w środku ogarnął mnie dziwny niepokój. Nerwowo rozejrzałam się dookoła. Moją towarzyszką była tylko uliczna latarnia stojąca nieopodal i rzucająca światło na brzeg strumienia oraz krzewy rosnące wokół niewielkiego skweru.
    
    "Histeryczka" kolejna myśl przebiegła przez moją głowę i zamieniła się w nicość. Ale pośród szumu strumienia nagle dało się słyszeć coś, jakby głośne westchnięcie. Jakby ktoś westchnął rozczarowany zachowaniem niegrzecznego dziecka. Spanikowana stanęłam na równe nogi i rozejrzałam się znów wokół siebie, ale nie widziałam nic, prócz krzewów oświetlonych przez latarnię.
    
    - Cz... czy ktoś tu jest? - spytałam głośno, chociaż głos wiązł mi w gardle. Cisza. Nagle zobaczyłam coś, jakiś czarny kształt przy pniu wielkiego drzewa rosnącego kilkanaście metrów ode mnie. Kształt jakby coś, jakby raczej... ktoś opierał się o wielki pień.
    
    "O Boże, o Boże, o mój Boże..." jedyne co dudniło mi w głowie. Czułam jak ściska mnie w gardle, czułam jak krew zaczyna mi pulsować w skroniach, jakby miała za chwilę wylać się uszami. Kolejne westchnięcie. Omal nie zawyłam ze strachu. Nie wiedziałam czy mam tam stać, czy uciekać czym prędzej, ale ...
«1234...9»