1. Księżycowa opowieść (I)


    Data: 22.11.2022, Kategorie: Fantazja wampir, bez seksu, Autor: deal

    ... żeby uciec musiałabym przebiec obok tego czegoś... kogoś.
    
    - Czy ktoś tu jest? - zawołałam ponownie w stronę cienia, który majaczył na tle pnia. Chyba głos mi drżał. Coś poruszyło się w cieniu drzewa i z jego mroku wyszedł mężczyzna. Niespiesznie zrobił dwa kroki i z założonymi na piersi rękami oparł się o pień prawym barkiem, w takim miejscu, gdzie był już całkowicie oświetlony. Wysoki, na oko ponad 180 cm wzrostu, jego szerokie bary opięte były skórzaną kurtką sięgającą do pasa, spod której wystawała biała koszula. Ciemne jeansy skrywały długie, szczupłe nogi. Czarne, błyszczące włosy niedbale zaczesane do tyłu poruszane były delikatnie wiatrem. Nie widziałam tylko jego twarzy, bo stał tyłem do latarni. Kolana się pode mną ugięły. Obserwował mnie. Patrzył na mnie. Jak długo tu był? Dlaczego tu był? Kim on jest i czego chce?
    
    "O Boże, o Boże, o mój Boże..." znowu ta krótka histeryczna myśl przebiegła przez moją głowę.
    
    "Krzyczeć, uciekać, ratować się? Jak?!" wpadałam w panikę. Nie należałam do strachliwych osób, ale w tej sytuacji zupełnie nie wiedziałam co mam zrobić. Zaczęłam rozglądać się wokół za czymś, czym mogłabym się obronić, ale poza gładko przystrzyżoną trawą i kilkoma zeschniętymi liśćmi nie znalazłam nic.
    
    - Cześć. - Odezwał się nagle ów przybysz. Miał ciepły, aksamitnie gładki głos. Taki... głęboki. Gdyby nie strach jaki mnie wtedy obejmował, mogłabym powiedzieć, że jego głos dosłownie zadrżał w moim brzuchu. Dziwne uczucie. Teraz mogłabym przysiąc że ...
    ... powiedział "chodź, chodź do mnie".
    
    Nie mogłam wydusić z siebie słowa.
    
    "Ochłoń, uspokój się, dasz radę".
    
    - Cz... cześć? - wydukałam.
    
    - Piękna noc, prawda? - znów poczułam te dziwne wibracje. To chyba panika. Czułam jak dosłownie sączy się do mojej głowy, jak przesiąka nią każda komórka mojego ciała. Mężczyzna znów westchnął i puścił ręce luźno wzdłuż tułowia, a później założył je chyba kciukami na brzeg tylnych kieszeni spodni. - Przerażona? - Zaśmiał się cicho. Tak przyjemnie się śmiał. Tak ciepło.
    
    Nie wiem skąd to pojawiło się w mojej głowie.
    
    - Nie, skąd. Codziennie chodzę do lasu, spotykam tam obcych facetów i sobie z nimi gawędzę o drugiej nad ranem. - wypaliłam.
    
    "Szalona. Zwariowałam. No to koniec. Zabije mnie. Zgwałci i zabije? Zabije? Żeby tylko znów nie bolało... Boże, proszę.", zamknęłam oczy. Wokół mnie nadal szumiał strumień, wiatr delikatnie poruszał liśćmi. Gdy je otworzyłam, zobaczyłam przed sobą twarz tego mężczyzny, dzieliło nas może kilka centymetrów. Mogłabym przysiąc że jego tęczówki były równie czarne jak źrenice, a kły były dłuższe niż u człowieka. Przez całą długość lewej strony twarzy od czoła, przez powiekę aż do lewego kącika pełnych ust ciągnęła się blizna. Nadawała jego ustom taki dziwny wyraz, jakby wciąż lekko, szyderczo się uśmiechał. Z wrzaskiem rzuciłam się w tył, ale złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie. Nasze twarze znów dzieliły centymetry.
    
    Jak on to zrobił? Jak to tak... szybko? Kilkanaście metrów. Mój ...
«1234...9»