Gówniarz (IV)
Data: 13.09.2019,
Kategorie:
bez seksu,
BDSM
Autor: theradialengine
... tego chłopaka. Mój błąd, przez który zaintrygowany ojciec chciał cię koniecznie poznać. – zniesmaczony, ułożył usta w ciętą kreskę, zakręcił kran, odwrócił się do niej bokiem i zaczął ręcznikiem wycierać jej szczupłe ramiona. Dużo go kosztowało przyznanie się do winy.
Jedno pytanie cisnęło się na blade usta dziewczyny:
- Dlaczego ja?
Rzucił ręcznik w stronę wanny i patrzył na kobiece odbicie w lustrze. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, powoli odpowiedział:
- Kazali mi wybrać jedną. Jedną na wszystkie zadania. Wybór pewnie też miał o czymś świadczyć.
- Dlaczego wybrałeś właśnie mnie?
Uśmiechnął się i spojrzał w zielone, błyszczące nieufnością tęczówki odbijające się w tafli lustra.
- Taka spragniona komplementów? Bardzo proszę - jesteś uległą króliczku. Ale nie zwyczajną uległą, tylko taką, co walczy sama ze sobą, taką co mówi ‘nie’, gdy koleś mówi ‘tak’ i odwrotnie. Taką, co odmawia tylko dlatego, że chce być przekonana. Lubisz się drażnić i wyzywać. A ja lubię wyzwania.
Owinęła się ciasno kawałkiem miękkiego materiału, chłonąc informacje.
- A mówisz mi to wszystko, bo...?
- Sytuacja się ostatnio skomplikowała, głównie przez mojego ojca. Chciał cię poznać. Niezbyt mnie to ucieszyło, ale jak zwykle nie miałem wyboru. Musisz zrozumieć, że wciąż jestem na jego utrzymaniu, co stawia mnie na przegranej pozycji. Jestem traktowany jak narzędzie do spełniania jego chorych fantazji. – wypowiadając ostatnie słowa niemal się wzdrygnął. – Ale jeszcze ...
... chwila i to wszystko się skończy. Klub da mi gwarancję niezależności.
Przysiadła na brzegu wanny i przyglądała mu się z powątpiewaniem. Pochwycił jej otwarte spojrzenie i błyskawicznym ruchem bez zastanowienia ścisnął kobiecą szyję. Wilgotne wciąż dłonie odruchowo podniosła do miażdżonego gardła. Zaskoczenie atakiem nadal malowało się na jej twarzy, gdy seledynowy ręcznik owinięty wokół nagiego ciała wpadł do wanny.
- Nie patrz na mnie litościwie króliczku. – wycedził z ogniem w oczach. – Nie jestem taki biedny i bezbronny jak ci się wydaje. – puścił jej gardło i zrobił krok w tył.
Wzrok Elizy uciekł w bok i znów zatrzymał się na ich odbiciach w lustrze. Nie mogła zrozumieć własnych uczuć, a co dopiero mówić o rozwikłaniu jego osobowości. Nie wiedziała czy jej rozszerzone źrenice i lekko zaczerwieniona twarz, ze śladami odbitych palców na szyi, to oznaki strachu czy podniecenia.
- Daniel, czego ty ode mnie chcesz... – skierowała błyszczące oczy wprost na niego.
- Ciebie Elizo. – odparł bez wahania. - Pokuszę się o stwierdzenie, że jesteś moją furtką do lepszego życia. I jeśli to spieprzysz nie tylko będziesz mnie miała na sumieniu, ale... – urwał złowrogo, muskając końcami palców linię jej podbródka.
- Kurwa, jak mam ci zaufać kiedy mi grozisz! – warknęła ze złością.
- W ciągu tych kilku spotkań nigdy nie wyrządziłem ci krzywdy fizycznej, po której nie mogłaś się pozbierać. O resztę błagałaś. Bądź cierpliwa, gdy tylko dostanę się do klubu, nie zobaczysz mnie ...