1. Wiedźma


    Data: 18.12.2022, Kategorie: Fantazja zima, góry, Autor: sajmon

    ... dół, aż dotarł do pokrytej ledwie dziewczęcym meszkiem kobiecości. Objął ją wargami, aż westchnęła głośno. Smaki cynamonu i goździków słodko zapiekły go na języku, rozpalając zmysły. Nie panował już nad sobą. Leżał między jej szeroko rozłożonymi nogami i wystarczyło opuścić szorty, żeby ją posiąść. Utknął jednak gdzieś w przedsionku. Nie mogła być karmiącą matką. Była dziewicą!
    
    – Mocniej! – szepnęła.
    
    W rozedrganym podnieceniu pchnął biodra, aż opór ustąpił. Krzyknęła z bólu, głośno, ale krótko. Przestraszył się, że stara zielarka mogla usłyszeć krzyk córki. Nie pamiętał już, jak to jest z kobietą. Nie pamiętał nawet, czy w ogóle, kiedykolwiek był z kobietą… Dwa, trzy ruchy wystarczyły, żeby skończył.
    
    Zadrżało powietrze, coś jakby podmuch wiatru przetoczył się nad ich ciałami. Podniósł wzrok. To tylko sowa zbudzona krzykiem Melisy przefrunęła znad stołu na wystającą ze ściany nad łóżkiem gałąź. Patrzyła na Adama swymi dużymi, mądrymi oczami. Z tym widokiem Adam zapadł w sen.
    
    *
    
    Kiedy się obudził, było już jasno. Głowa pulsowała mu bólem, jakim tylko może boleć poranny kac. Bał się otworzyć oczy na myśl o wspomnieniach zeszłego dnia. Najchętniej chciałby chyba po prostu znaleźć się w swoim własnym łóżku, a nie w schronisku, ani w chatce zielarki. Wciągnął nozdrzami powietrze, ale poczuł tylko kwaśną woń potu i skwaszonego mleka. Mało go nie zemdliło. O magicznych zapachach wieczoru nie było w powietrzu ani śladu. Czy był tam, gdzie jak pamiętał, położył się do ...
    ... snu?
    
    Uchylił powiekę. Przez okno sączył się seledynowy blask poranka, malując chłodnym światłem surowe wnętrze izby: drewniany stół, kaflowy piec, i całe stosy suszonych roślin zwisających spod sufitu. Odetchnął z ulgą. A więc nie zwariował. Przeżył burzę i znalazł schronienie w chacie zielarki. Przesunął się ostrożnie, dotykając stopą nagiej kobiecej nogi. Wszystko było tak, jak miało być. Podniósł się na łokciu i spojrzał na drugą stronę łóżka. Na poduszce leżały rozrzucone w nieładzie długie czarne włosy. Skulona naga postać spała odwrócona do niego plecami. Uchylił rąbka pierzyny. Mignęły mu szczupłe plecy i szerokie pośladki. Wytężył wzrok, przecierając powiekami zalegający mu na oczach śluz. Czerstwe, pomięte długimi bruzdami ciało nie mogło jednak należeć do nastolatki. Zakrył je szybko pierzyną. Obok niego leżała nago jej matka…
    
    Najciszej jak potrafił, byle jej nie obudzić, zwlókł się z łóżka. Ogarnął go nieznośny chłód. Piec pewnie wygasł i izba szybko się wychłodziła. Zarzucił polar i na palcach podszedł do pieca. Pod drzwiczkami paleniska leżała sterta starannie pociosanych drew. Na blasze leżały zapałki, postanowił więc, że rozpali ogień. Nakładł drewna do paleniska, a na rozpałkę zerwał ze sznurka wiązkę jakiegoś suszu. Buchnął płomień, zapachniało kadzidlanie, ale ogień nie chwycił drewna. Spróbował jeszcze raz, ale znowu bez efektu.
    
    Wtedy usłyszał kroki gołych stóp, a po chwili kobieta w długim wełnianym szlafroku przykucnęła obok niego. Wzięła z jego rąk ...
«12...678...11»