1. Wiedźma


    Data: 18.12.2022, Kategorie: Fantazja zima, góry, Autor: sajmon

    ... osmoloną wiązankę, podpaliła końcówkę, a gdy ogień dobrze zapłonął, zbliżyła go do paleniska i zaczęła dmuchać. Ogień jak zaczarowany przeskoczył na drewniane szczapy, ogarniając je w oka mgnieniu, aż piec zajęczał z radości. Adam zawstydzony z niedowierzaniem patrzył na wprawne poczynania kobiety, niczym na kuglarską sztuczkę.
    
    – Zaraz zrobi się cieplej. – rzekła do niego, zaciągając pod szyją ciepły szlafrok. – Przynieś wody ze studni! – poleciła mu, trącając stojące obok pieca emaliowane wiadro.
    
    Adam ubrał się i posłusznie wyszedł z izby. Minął bujną oranżerię w ganku i wyszedł na mroźny świt. Dwa ogromne wilczarze rozszczekały się na jego widok. Na szczęście były zamknięte w kojcu. Wydeptana w głębokim śniegu dróżka prowadziła do ośmiobocznej, drewnianej studni nakrytej blaszanym daszkiem z chorągiewką. Adam zapiął do haka wiadro i kręcąc wielkim kołem, opuścił je w głąb cembrowiny.
    
    Roztaczał się stąd piękny widok na ciągnące się po bezkres lesiste góry. Rozległe, białe połacie opadały w głąb rozległej doliny, w której gdzieś daleko, wśród porannych mgieł, majaczyły kształty jakiegoś miasteczka.
    
    Nabrał wody i nie bez trudu zatargał wiadro do domu.
    
    Zielarka kroiła chleb. Na stole stał dzban ze zsiadłym mlekiem, słoje z miodem i konfiturami. Kiedy przelał wodę do stojących na blasze garnków, usiadł do stołu, gdzie czekało już śniadanie.
    
    Kobieta uśmiechnęła się do niego, mrużąc oczy, a uśmiech spłaszczył jej nos i wygładził zmarszczki, tak że urodą całkiem ...
    ... przypomniała mu córkę. Może nie była aż tak stara jak wczoraj pierwotnie osądził. Na twarzy wyrzeźbionej grubym rylcem nosiła piętno surowego życia, ale jej czarne, niedbale związane włosy nie nosiły jeszcze ani śladu siwizny.
    
    Stół zastawiony był dla dwóch osób. Adam sięgnął nieśmiało pamięcią do zeszłego dnia i zapytał:
    
    – A gdzie pani córka?
    
    – Nie mam córki – odparła. – Mieszkam sama.
    
    – A Melisa? – dopytał nieśmiało, zbity z tropu.
    
    Czyżby jednak pamięć go zwodziła? Czyżby nie wszystko było prawdą? Tylko snem?
    
    – Ja mam na imię Melisa. – zaśmiała się przez zamknięte, wąskie usta. – Nikogo tu więcej nie ma.
    
    Wypił duszkiem kubek zsiadłego mleka, próbując uspokoić kołaczące serce.
    
    – Przepraszam. – bąknął zmieszany – Miałem niespokojne sny.
    
    – To co ci się śniło? – dopytywała z rozbawieniem, podnosząc brwi i marszcząc czoło.
    
    Adam zaczął składać myśli do kupy. Wczorajszy wieczór i jego upojne zakończenie, i chłodny poranek z nagim ciałem zielarki w jednym łóżku. I pytanie kim jest Melisa… Głowa mu pękała od przeszywającego bólu. Alkohol, zioła? Spojrzał na łóżko, nad którym wisiała na ścianie wielka, wypchana sowa.
    
    – Przepraszam, ale nie wszystko dobrze pamiętam. – wyjąkał – Trochę zaskoczyło mnie, gdy spostrzegłem, że spała pani ze mną w jednym łóżku.
    
    Roześmiała się znowu.
    
    – To jak ci było ze mną w łóżku? – rzuciła, świdrując go przenikliwym spojrzeniem swych ciemnych oczu. – Niemożliwe, żebyś nie pamiętał.
    
    Adam przełknął zimną ślinę. A więc ...
«12...789...»