Gra serc
Data: 10.01.2023,
Kategorie:
Lesbijki
Romantyczne
niemka,
praca,
miłość,
Autor: paty_128
... została nazwana przez Grażynę „moją ukochaną”. I tak już się przyjęło. „Twoja ukochana ma chyba zły humor”. Twoja ukochana, twoja ukochana, twoja ukochana...
Większość dni spędziłam jednak na myjce. Zostałam przeszkolona do pracowania w trzecim, najpoważniejszym i największym obszarowo miejscu. Nie była osiemnastu schodków, tylko multum drabinek. Do obsługi było teoretycznie osiem linii, każda jednak miała słabe punkty. Pracowałam tam razem z innymi, którzy zajmowali się odwożeniem towaru do magazynu. Zmierzam do tego, że często komunikowałam się z daną osobą na stanowisku. Najpierw poszła terminologia części maszyn po niemiecku: zepsuło się to, zacięło się tamto i tak dalej. Później zakolegowałam się z pracownikami, rozmowa schodziła na „nierobocze” tematy. Takie rozmowy pomogły mi chyba najbardziej w nauce języka. A uczyłam się go głównie dla Janette, by pewnego dnia w końcu porozmawiać z nią swobodnie i zrozumieć, co mi odpowiada. By nareszcie współpracować.
Jeszcze jedna ważna rzecz z taktycznego punktu widzenia. Stałam na szlaku Janette – wyjście z zakładu. To stanowisko lubiłam najbardziej również ze względu na odległość od epicentrum hałasu. Przy rozmowie nie trzeba było krzyczeć do ucha drugiej osobie. Tu również najczęściej były spokojne dni, nie było zapierdolu.
Przez pierwszy pobyt i trzy miesiące następnego, głównie pracę na myjce, schudłam piętnaście kilogramów. PIĘTNAŚCIE. Bez wysiłków ani diet. Poczułam się pewniejsza siebie, trochę atrakcyjniejsza. ...
... Jeszcze bardziej przypominałam chłopaka.
Trzy miesiące po moim przyjeździe, do hotelu zawitała nowa para pracowników. Moi rodzice. Łzy mi popłynęły z radości. Zarzekali się, że nie przyjadą, mimo, że ich namawiałam i opowiadałam o pracy. Byłam przeszczęśliwa. To było jak zderzenie dwóch światów. Tu było inne życie, w Polsce inne. Byłam trochę skołowana. Uczucie podobne do tego, co czuje gracz, gdy po długiej rozgrywce musi przerwać grę. Pogubiłam się trochę w rytmie spania i codziennych obowiązków, ale jakoś wszystko unormowało się. Komplementowali moją utratę wagi. Zamieszkali z inną, spokojną parą. Pracowali ze mną, skrzynki stały się dla mnie bardzo rodzinne. Rodzice, ja... i Janette. Jak mama później przyznała: „straszyli mnie tą Janette, a ona okazała się miłą kobietą. Wcale się nie wtrącała do mojej pracy.”
Szefostwo zarządziło wprowadzenie popołudniowej zmiany na skrzynkach. Oczywiście, że przeniesiono mnie. Długo już nie chodziłam wkurzona. Jeszcze rodzice, Marta, Grażyna, para z Katowic, ewentualne osoby nowe. Wszyscy, którzy nie gnębili Niemki. Nie miałam nikogo, żadnej wtyki, która opowiadałaby mi o Janette i wszelkich konfliktach. Nikogo. Oznaczało to ledwo pół godziny dziennie na ewentualne zagadanie, bo ona pracowała w stałych godzinach. I nawet to pół godziny było niepewne przez nieregularne wezwania na myjkę.
Często osób było więcej niż miejsc pracy, głównie przez to półgodzinne przejście zmian. Nie kończyliśmy równo o czternastej, musieliśmy odpracować ...