Gra serc
Data: 10.01.2023,
Kategorie:
Lesbijki
Romantyczne
niemka,
praca,
miłość,
Autor: paty_128
... Głównie jej pomagałam. Podrzucała mi zepsute elementy, ja je należycie oprawiałam i oddawałam. Cieszyłam się, że mogłam jej pomóc, choć w niewielkim stopniu. Zawsze miała dużo roboty. Zwiększył się nasz kontakt, częściej zamieniałyśmy słowo, może mnie polubiła. Z czasem codziennie rozmawiałyśmy, niekoniecznie o pracy. Parę razy pomachała mi na przywitanie czy pożegnanie. Zostałam tłumaczem i zajmowałam się kontaktem popołudniówka – Janette. Jak kiedyś Irena.
Nastąpiła drobna korekta w liście pracy, zaczynaliśmy jeszcze pół godziny wcześniej. Było tak, ponieważ często kazano nam skończyć pracę szybciej, by o dwudziestej drugiej zamknąć zakład. To już była godzina. I miałam przynajmniej gwarantowane, że połowę tego czasu na pewno spędzę na hali. Na myjkę szło się o czternastej. A Janette do domu o czternastej trzydzieści.
Czasem zgrywaliśmy się w czasie, i gdy zajeżdżaliśmy pod zakład, wychodziła na papierosa. Przyjeżdżaliśmy o stałej porze, także nie było to problemem. Ewentualnie, któreś z nas zakręciło się po hali, przykładowo idąc do kantyny, a Janette już robiła sobie przerwę.
Przez cały listopad było mniejsze zapotrzebowanie pracowników na myjkę. Przez cały listopad Janette zostawała godzinę dłużej w pracy. Gdy poranna zmiana pojechała, mogłyśmy spokojnie pogadać. Janette nienawidziła naszej koordynatorki hotelu, z wzajemnością. Te nadgodziny zacieśniły trochę naszą znajomość. Częstowałam ją słodyczami, była szczęśliwa. Czasem to Janette podchodziła do mnie i ...
... zagajała rozmowę. Niekoniecznie o pracy. O córkach, o kotach, o obiedzie, o zakupach...
Czasem miałyśmy hmm... „ciche dni”. Czy ona zabiegana, czy ja gdzieś potrzebna. Wtedy były tylko uśmiechy.
Ludzie z porannej zmiany czasem próbowali nas ... skłócić. Mówili mi, że Janette była na mnie rozzłoszczona, bo to, bo tamto. Nie przewidzieli jednak, że złapałam z nią dobry kontakt i następnego dnia wyjaśniałam z nią wszystko. Uspokoili się i więcej nie kłamali.
–
– Tak miała na imię koordynatorka.
Innym razem, dostałam rozkaz przeniesienia się do stolika bliżej. Od porannej zmiany, oczywiście. Poszłam to wyjaśnić.
– Dlaczego mam się przenieść?
– Nie chcemy, byś stała sama. – Brzmiało to jak „Nie chcemy, byś była tak blisko Janette”.
– Zawsze wyrabiam normę. Osoby stojące ze mną również. – Z tego słynął piąty stolik.
Wtedy nadeszła Janette. Wiedziałam, że mnie wybroni. Powiedziałam, że muszę się przenieść. Niemka pokręciła przecząco głową.
–
– Powiedziała do mnie i zajęła Jolę rozmową o pracy, a ja wróciłam do swojego stolika.
Raz dostałam polecenie od mamy, przekazać pozdrowienia do Janette. Następnego dnia zaczepiłam Niemkę.
Stanęła i patrzyła na mnie. Pewno znów coś źle powiedziałam. Wyciągnęłam przygotowany na tę okazję kieszonkowy słowniczek i otwarłam na zaznaczonej stronie. Wskazałam jej słówko. Wszelkie rozmowy, jakie planowałam, były przemyślane. To pomagało w nauce języka.
–
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę o wszystkim i niczym, i z ...