Gra serc
Data: 10.01.2023,
Kategorie:
Lesbijki
Romantyczne
niemka,
praca,
miłość,
Autor: paty_128
... zapytało o drogę na Rynek. Nie bałam się już zapytać w sklepie, gdzie jest cukier. Do tej pory bawi mnie sytuacja, gdy rano przed zakładem zatrzymywaliśmy się do piekarni. Urok niemieckiego to przede wszystkim bardzo podobne słowa. Pewnego dnia zrozumiałam, dlaczego tamte kobiety zawsze tak krzywo się na mnie patrzyły. Zamawiałam codziennie „placek z kościołem”. Wiśnie i kościół to kolejno
i
. Później dopatrzyłam się różnic między „sześć-seks”, „tęsknić-śmietana”, „wynajmować-środek”, „duża-dużo”. Prawo Murphy’ego sprawiało, że zawsze mówiłam nie to słowo, co trzeba.
W związku z przedłużeniem mojego pobytu, koordynatorka postanowiła wysłać mnie na halę obok, zwaną potocznie myjką – tam, gdzie było równanie skrzynek. Co prawda, przed pracą często zjawiali się inni pracownicy, prosząc jedną, dwie osoby w jakieś dziwne miejsce. Wyznaczone osoby wychodziły i wracały dopiero na fajrant. Do tej pory mnie to nie interesowało. No dobra, fajnie byłoby nauczyć się czegoś nowego. Były cztery stanowiska. Jedno niedostępne dla nas. Na pierwszym, najłatwiejszym przez dwa dni uczyła mnie Grażyna. Trzeciego dnia zostałam sama. Jakoś sobie poradziłam. Praca w hałasie zautomatyzowanych urządzeń, które myły nasze gotowe skrzynki przed wysłaniem w świat. Ogólne zadanie to pilnowanie ciągłości produkcji i odkładanie felernych skrzynek na palety, które później jechały do nas, do przerobienia. Ogarnęłam. Do końca dziewiątego tygodnia byłam tam często. Mogłam zamienić słowo z niemieckimi ...
... pracownikami.
Wracając jeszcze do tematu Janette – zagadałam ją raz jeszcze w toalecie przy myciu rąk. Mała, ciasna, dwie osoby to już tłum.
–
–
– Zmierzyła mnie czekoladowymi oczami. Zrozumiałam, że strzeliłam w złe słowo.
–
Wyszła, zostawiając po sobie słodki zapach perfum. Poczułam wypieki na twarzy. Obiecałam sobie – muszę kiedyś wyciągnąć od niej, co to za marka. Innym razem ponownie zagadałam do niej, gdy brałam papier. Nie miałam więcej okazji, bo albo pracowałam na myjce, albo Janette nie było.
Byłam na myjce, gdy szef zakładu robił obchód. Gdy miał już wracać, pod wpływem chwili zapytałam, jak długo Janette będzie na wolnym. Dwa tygodnie; odszedł z uśmiechem. Tylko on mógł mi powiedzieć prawdę, bo komentarze typu „oby ta suka już nigdy nie wróciła” znudziły mi się.
Trzeciego tygodnia zjawiła się, lekko kulała. To stało się tematem do rozmów między mną, Martą i Grażyną. Dołączyłam do nich, zaprosiły mnie, bo po zjeździe Kate i wyrzuceniu „nowej” stałam sama. W wątku o Niemce palnęłam, że jest ruda. Właściwie, to nie wiem, skąd mi się to wzięło, ale zanim mi wytłumaczyły różnice między kolorem rudym, a wiśniowym, śmiały się z pół godziny.
Później dowiedziałam się, że to za sprawą Ireny stanęłam z nimi. Na pytanie, dlaczego, usłyszałam:
– Bo Janette się ciebie boi, rozumiesz?
Zaskoczyło mnie to, złamało trochę serce. Starałam się jakoś... złapać kontakt, a wyszło jak zwykle. Smutno mi było.
Mimo tego, starałam się jakoś pomagać Janette. ...