Na górze róże, na dole... na…
Data: 19.09.2019,
Kategorie:
Lesbijki
wampiryzm,
bez seksu,
humor,
genderfluid,
Autor: Mjishi
... wrażenie, jakby patrzyło na mnie samo Bóstwo. Nieskończoność w jej oczach wręcz dotyka mojej Duszy. Ogląda ją. I zaprasza. Pyta, dlaczego? Dlaczego uciekam? Dlaczego, skoro jest tu. Przyszła. I może mnie ukochać. Rozumie mnie.
Oj jak ciężko… Jak ciężko jest odwrócić wzrok. Ale wiem, że to jeszcze nie teraz. Coś cały czas mnie blokuje. Nie mogę teraz pozwolić jej sięgnąć po to, czego oboje pragniemy.
~~
Kiedy tak patrzyły na siebie, Jordan też miała wrażenie, jakby patrzyło na nią samo Bóstwo Najwyższe. Potężne, a jednocześnie takie małe i bezbronne. Niewinne, zaskoczone, że ktoś je dojrzał w tym świecie.
I wtedy Jordan olśniło.
Dziewczyna nie walczyła z n i ą . Ona walczyła z samą sobą.
Czegoś jej ciągle brakowało. I nawet chyba wiedziała czego, ale nie była w stanie jeszcze tego zdobyć. I kiedy to do Jordan doszło, jej wzrok zmienił się nieco. Nie byłaby sobą, gdyby nie spróbowała jej sprowokować.
Wciąż lekko trzymając ją za nadgarstek wstała, albo raczej – uniosła się. Bo do wykonania ruchów używała głównie mocy. Dzięki temu wydawała się niemal pływać w powietrzu. Lekko stąpając stanęła za Nir. Delikatnie przylgnęła do jej pleców. Objęła i wtuliła nos w jej włosy.
— Wystarczy, że po prostu sobie odpuścisz, kochanie – wyszeptała czule i pocałowała ją nad uchem. Lekko przejechała językiem po górnej jego części. – Przecież widzę, że się męczysz…
~~
Jej dotyk sprawia mi niesamowitą przyjemność. A kiedy trzyma mnie tak, obejmując… Mam wrażenie, ...
... jakby całą sobą chroniła mnie przed zewnętrznym światem. Wiele. Oj tak wiele kosztuje mnie, by się w tym nie zatracić. By nie rzucić się na nią w fali pożądania.
Wyślizguję się zręcznie.
Pozwala mi na to. Niechętnie, ale przystaje na moje warunki. Kiedy się odwracam, widzę w jej oczach, że najchętniej przytrzymałaby mnie tak długo, aż się poddam. Aż przestanę się opierać i będziemy mogli namiętnie się kochać. Widzę, jak tłamsi swoje pożądanie. Jak trzyma je na wodzy, ujarzmia butem, by się nie wyrywało.
— Powiedz mi lepiej czemu rozszarpałaś te biedne pieski – mówię, żeby doszczętnie zniszczyć ten dziwny nastrój, jaki zapanował w pomieszczeniu. Żeby przerwać to połączenie, które się między nami nawiązało.
I przechodzę za kanapę. Odchyla głowę w tył i wydaje z siebie zirytowany dźwięk.
— To nie były żadne pieski, ty kretynko. To były dzikie bestie, które żyły w wiecznych męczarniach niezaspokojonej żądzy krwi.
— Powiedział wampir – wytykam. – Po prostu nie lubisz wilkołaków. Wszyscy to wiedzą – mówię z teatralnym akcentem.
Patrzy na mnie rozbawiona. Ale i z coraz mniejszą dozą cierpliwości.
— To nie były zwykłe wilkołaki, zrozum wreszcie – mówi i sięga po butelkę z jakąś zieloną nalewką, którą przyniosła z dołu. Leje do szklanki i pije kilka łyków. Po tym ze zrezygnowaniem opada na fotel.
— Dobra. Wyjaśnię ci to, jak tak bardzo tego potrzebujesz – mówi. – Po pierwsze to, że wilkołaki i wampiry się nie lubią to nie taka prosta sprawa. To trochę tak, jakby ...