Na górze róże, na dole... na…
Data: 19.09.2019,
Kategorie:
Lesbijki
wampiryzm,
bez seksu,
humor,
genderfluid,
Autor: Mjishi
... też tak dziwnie ciepło robi się w okolicy lewej łopatki…
— No i po ci się szarpiesz?! – pyta zirytowana. – Przecież czułam, że tego chciałaś.
Nie mam jak się ruszyć.
Przyciska mnie do pnia tak, że wiszę na ziemią. Dzięki temu szyję mam idealnie na wysokości jej zębisk. Zębisk, które wbija we mnie zachłannie.
Otchłań zbliża się coraz bardziej.
No cóż. Fajnie było. Umrzeć poprzez wydrenowanie przez seksowną wampirkę to w sumie coś. Zwłaszcza w dobie technologii i bagatelizacji ludowego folkloru czy świata nadprzyrodzonego. W sumie…
Całkiem to było ekscytujące.
~~
Ofiara znów zaczęła wiotczeć w jej rękach. Ale tym razem Jordan postanowiła skupić się na faktycznej granicy, a nie na jakichś wyimaginowanych problemach swojego obiadu. Z każdym kolejnym łykiem czuła jednak, jak smak się zmienia. Czuła, że coś jest nie tak. Jakby gasło słońce.
Po kilku kolejnych pociągnięciach zaczęła czuć, że sama Śmierć się im przygląda.
Natychmiast oderwała się od dziewczyny. Spojrzała na jej sflaczałe ciało. Potrząsnęła, ale bez efektów. Odsunęła się więc, ale mimo bezwładności, jej obiad wciąż wisiał na drzewie.
— Kurwa! – zaklęła.
Zewłok zdążył opaść na jej wyciągnięte ręce. Na plecy poszkodowanej nie patrzyła. Wystarczył jej widok dwóch, zakrwawionych, ostro zakończonych kikutów na pniaku. Ze wściekłością wzięła wysoki zamach i silnym pociągnięciem nogi w dół, odłamała oba patyki.
Już miała zacząć leczyć dziewczynę, kiedy usłyszała głosy. Jeszcze ...
... całkiem daleko, ale nie było co ryzykować. Zarzuciła ciało na plecy i wzbiła się w powietrze. Niewiarygodnie szybko poszybowała do swojej posiadłości.
***
Stara, poniemiecka willa na obrzeżach miasta miała ten plus, że niewielu jeszcze posiadała sąsiadów. Z resztą, była to cała posiadłość należąca tylko i wyłącznie do niej od 1912 roku, więc nie miała się czym przejmować. Po drugiej stronie ulicy wybudowało się już kilka nowych domków, ale nikt jej nie niepokoił.
Szybko zaniosła dziewczynę do łaźni. Rozebrała do połowy i z niesmakiem przyjrzała się ranom. Młoda jeszcze żyła, ale straciła zdecydowanie za dużo krwi. Żeby przeżyć, będzie musiała się ocknąć. Przynajmniej na chwilę. Przynajmniej, żeby napić się krwi Jordan.
Kobieta wyszła po swój przybornik i wróciła z małą walizeczką, wypełnioną eliksirami i różnego rodzaju specyfikami. Nożem ze srebrnym ostrzem nacięła swój nadgarstek, ale ku jej zdziwieniu, zaczął się on natychmiast goić. Zupełnie, jakby było to zwykłe ostrze.
To najpewniej krew Nir tak na nią wpłynęła. Klęcząc nad półnagim ciałem sięgnęła po sole trzeźwiące i podetknęła jej pod nos. I znów rozcięła sobie nadgarstek. Tym razem jednak nie zabrała ostrza a wciąż poruszała nim lekko, by rana nie zdążyła się zasklepić.
I jak tylko docuciła swój felerny obiad, od razu podsunęła mu pod usta krwawiącą rękę.
— Pij – nakazała i dosłownie wsmarowała swoją krew w jej usta. Udało jej się wlać w Nir jakieś kilka łyków zanim ta zaczęła oponować.
— Pij bo ...