Marzena - Skuszona na wieczornego drinka
Data: 28.01.2023,
Kategorie:
Zdrada
małżeństwo,
klub,
Dojrzałe
praca,
Autor: pofantazjujmy!
... halę. Westchnęła z ulgą, gdy dostrzegła, że ich miejsce postojowe jest puste.
Przez moment poczuła złość. Co wieczór jej mąż zapomina o rodzinie i siedzi długimi godzinami w pracy. Nie interesuje się ani swoją córką ani żoną.
Jednak po chwili złość ustąpiła uldze. Marzena mogła spokojnie wrócić do domu bez konieczności tłumaczenia się z tego sztubackiego pomysłu z samotnym wypadem na drinka. Wróciła do klatki.
Nagle poczuła szarpnięcie. Zakręciło się jej w głowie. Wpadła na mężczyznę. Odbiła się od jego torsu. Po chwili dezorientacji poznała napastnika. To był Marek. Mąż trzymał ją za nadgarstek. Patrzył w błękitne, pełne przerażenia oczy. Marzena nie potrafiła wydać z siebie żadnego dźwięku. Stała sztywno. Wpatrywała się w siną ze złości twarz męża. Jego czarne źrenice żarzyły się jak węgle. W żyłach buzowała krew. Kurczowo, nienaturalnie zaciskał usta. Tak samo silnie, jak dłoń na nadgarstku przyłapanej małżonki.
Marek unikał spojrzenia żony. Skupił się na jej podkreślonych różową szminką ustach. Dolna warga była delikatnie wysunięta, pełniejsze, wręcz soczysta. Mężczyzna rzucił się do pocałunku. Wbił się w te ponętne usta i nachalnie starał się wedrzeć między ściśnięte z przerażenia zęby. Marzena nie była gotowa na pocałunek, tym bardziej na taki - zwierzęcy, pełny furii. Wyrwała się mężowi i odskoczyła pod ścianę.
- Co ty robisz?! Przestań! - krzyknęła, niekontrolująca doniosłości swojego głosu.
- Gdzie byłaś?
- Jak to gdzie... - krótkiej pauzie ...
... towarzyszyło łopotanie obu serc.
zastanawiał się przesiąknięty złością Marek.
- Przecież Ci mówiłam, że dziś Łucja śpi u rodziców Kacpra. Byłam... Zasiedziałam się trochę u nich.
Marek poczuł mrowienie dłoni. Zacisnął pięść. Hamował się przed uderzeniem swojej żony w twarz. Nigdy jej jednak nie skarcił. Nie podniósł na nią ręki. Nie był w stanie zrobić tego nawet teraz, gdy wiedział, że go okłamała.
- Marku, co w ciebie wstąpiło? Śledziłeś mnie? Gdzie zaparkowałeś?
Mężczyzna skrył twarz w dłoniach. Oparł się o ścianę. Miał nogi jak z waty. W jego umyśle triumfowała jedna niepodważalna teza:
Marzena podeszła do niego. Położyła dłoń na ramieniu. Zbliżyła się tak, iż mógł poczuć jej perfumy. Spojrzał na swoją piękną czterdziestoletnią żonę przez palce. W jasnym świetle klatki schodowej jej różowa sukienka prezentowała się o wiele lepiej niż w zacienionym klubie. Wyglądała elegancko, kusząco, dostojnie. Do tego ten zapach - uwodzicielskie perfumy, które dostała od niego. Zapach, jako najbardziej pierwotny bodziec, przywołał na myśl urocze urodziny Marzeny - te, podczas których mogli spędzić wieczór sam na sam; te same, gdy Marzena była ubrana jedynie w ten zmysłowy zapach.
- Marku... - Marzena potrząsała mężem. - Wracajmy do domu. Mam czas tylko dla siebie.
- Skłamałaś. - wyrzekł nagle.
- Co?
- Skłamałaś. Nie wracałaś teraz od matki Kacperka.
- O czym ty mówisz?
- Wiem, gdzie byłaś.
Marek unikał jej wzroku. Zawołał windę. Wręcz wepchnął swoją ...