Kocie wspomnienia, vol 4: W ludzkiej skorze
Data: 03.02.2023,
Kategorie:
BDSM
Autor: Konrad Milewicz
... biegła siku. Odpycham ją tak, ze upada. „Mieli z nim zostać”. Czemu nie zaczęła od tego? Dobiegam i otwieram drzwi, wypadając wprost na plastikową, różową skorupę walizki stojącą na wycieraczce. Do rączki doklejono kopertę. A więc był tu. Albo byli. Kto? Pan? Pani Alicja? Cholera. Osuwam się na miękkich nogach, wyjąc. Kiedy po tym długim czasie mam go znów zobaczyć, zostawia mnie z tym czymś i odchodzi. Tego się nie robi kotu. Nie wiem, czy tylko płacze, czy wyje jak zarzynane zwierze. Pewnie to drugie. Wreszcie jednak decyduje się oderwać kopertę, podpisaną lakonicznie, odręcznym, łagodnym pismem „Sara”. - I kot będzie miał swój dom, gdzie zawsze wraca, bo jego Pan tam jest i czeka na niego z miseczką mleka. - odczytuje sobie na głos zawartość kartonika z wnętrza – Ale wiesz, że to kłamstwo? To nie nasz dom. Ciebie tutaj nie ma. A moja miseczka jest pusta. Wstaje z podłogi i biorę walizkę do środka. Wracam do kuchni. Estera, jak się przedstawiła krówka, wciąż leży na podłodze, a wysoko uniesione bose stópki odsłoniły fakt, że prócz bluzy nie ma na sobie pewnie niczego. Boże, nawet jej łysa cipka wygląda jak dziewczęca, aseksualna bułeczka, a nie coś co znalazło się między moimi nogami po miłych zabawach ze strony pani Alicji. Zasłania się łokciami na twarzy, jakby bojąc się ciosu. Żałuje, że nie mam dwóch metrów plus, by czuła respekt od samego cienia padającego na nią. - Batonik? - rozlega się z podłogi, niewinnie, z obawą.- Po pięciu latach stwierdza nagle. Ej, Sara ciągle ...
... siedzi sama, to pewnie jest smutna. Dam jej krowę. - zastanawiam się na głos – Taka, która umie tylko batonik i bimbałki, ale daje mleko. O, doskonały pomysł, sam nie pójdę by ją zobaczyć, po prostu ją zostawimy i...- Bardzo kocha Sarę. - nie podnosi się z podłogi jak normalna osoba by zrobiła -Nie wiem co to znaczy kocha, ale zawsze mówi „kochana Sara”, „moja malutka kochana Sarenka”, „wyjątkowa, kochana Sara”. Mówi też coś, co się nazywa krzywda i...- Co ja mam z tobą zrobić, co? - wzdycham przerywając jej, czując, że nie mogę się gniewać wiedząc czym jest- Dać batonik i wydoić? - podwija bluzkę wyżej, ukazując podobne do dorodnych gruszek piersi z bledziutką, wypukłą sutką chyba jedyną dorosłą rzeczą na jej dziecięcym ciele – Pan tak robił. - naciska palcami sutek, a ten od razu strzela mlekiem na kilka centymetrów. Dobra, może mnie poniosło. Może to fakt, że nie szło mnie zaspokoić. Dawne instynkty, marzenia i inne takie. To przecież krowa, ma dawać mleko? A ja jestem kotem, koty piją mleko? Boże, jest obrzydliwie dobre w swej prawdziwej postaci. Nostalgiczne w smaku. Jej sutka pęcznieje mi w ustach. Jak smoczek, który pierwszy raz wepchnął mi do suchych ust, bym zjadła swój pierwszy posiłek w nowym życiu. Gniotę mocniej pierś między dwoma pięściami i mleko wpada prawie wprost do gardła. Więcej, cholera, więcej. I jest więcej. Słysze jak jęczy, gdy to robię. Nie gryzę, ssę. Po kolejnych kilku łykach pozostają jedynie smętne kropelki. - Brakowało mi tego... - powiedziałam ...