Kocie wspomnienia, vol 4: W ludzkiej skorze
Data: 03.02.2023,
Kategorie:
BDSM
Autor: Konrad Milewicz
... to na głos? - Mogę drugą też?- Njs... Njsszsss... - ah, znów mina pełna naturalnej, prymitywnej rozkoszy, więc po prostu głaszcze jej pulchny brzuszek, jest słodziutka – Arghhum.- Aż tak przyjemnie? Że zastrzyki i dojenie?- Jak batoniki. - mamrocze z siebie – Ale dużo naraz, włożonych do buzi. Czekolada i różowe się zbijają w kulkę i nie da się ich połknąć. To boli, ale jest dobre. - ziewa – Bimbałki na przemian. Jedna na obudzenie, druga przed spaniem. - układa się na boczku – Ale buzią jest więcej batoników niż laktatorkiem. Będzie robiła tak Pani częściej? - zwija nóżki pod siebie, przyzwyczajona pewnie do spania po dojeniu. Otwieram jej walizeczkę. Prócz urządzenia o którym ciągle gada, jest niewiele więcej. Opakowanie popularnych batoników malinowych, z doczepioną adnotacją „trzy dziennie max”, kartonik z nabojami podobnymi do tych na sprężone powietrze i drukowaną instrukcją wymiany z informacją, że trzeba to robić co 72h, plastikowy pojemnik różowej maści podobnej do wazeliny opisany flamastrem jako „Estera piersi na mokro”. I na dnie, to. Pozioma ramka z zdjęciem. Leże na kanapie w salonie z wyciągniętymi w przód łapkami, ubrana w wielki czerwony sweter w białe norweskie wzorki. Ogon mam przerzucony przez udo, uśmiecham się przez sen ssąc butelkę ułożoną przed twarzą. Pewnie zrobił je zimą, zanim przyszła do nas Amira. Chociaż staram się zetrzeć łzy, Estera podrywa się na mój szloch. - Nie smakuje? - wygląda na przestraszoną – Nikt nie mówił, czy jest dobre... - ...
... też zaczyna płakać – Chciałam by pani Sara mówiła „kochana Estera”, jak on o niej, a ja jestem bez.. bezu... bezuneczna, jak mówili i nawet nie dostałam batonika. Tak się czuł, tak? Kiedy go drapałam, szarpałam, krzyczałam i gryzłam? Nie chcesz zranić takiego słodkiego stworzonka, a ono nie wie co się dzieje i panikuje. Musisz je jakoś uspokoić, ale nie wiesz jak. Ale dał mi fory, bo mam batoniki. Co on miał dla Marty, prócz faktu, że mogła się bać? Przytulam ją do siebie, gładząc po pleckach. Zębami i drugą dłonią otwieram złote opakowanie i macham batonikiem przed jej nosem. Przestaje płakać natychmiast i niucha. - Pan wkładał po kawałku do pyszczka. - pokazuje do wnętrza buzi – Mówił, że to dlatego, iż przyjemność powinna trwać długo...-... bo wtedy jest wyjątkowa. - ułamuje niewielki kawałek i wkładam jej do buzi, a ona ciągnie ustami i języczkiem po palcach, co jest przyjemne – Też mi to mówił. - uśmiecham się i powtarzam, czując coś przyjemny dreszcz, gdy je mi z dłoni – Też będę Cię nazywała Estera. To ładne imię. - całuje ją w czółko, gdy przeżuwa batonik – No ostatni kawałeczek i idziemy spać.- Miałam takie miękkie coś do leżenia w dużym pokoju. Przychodził z laktatorkiem, przebierał mi to – macha swoją bluzą - przykładał buzię o tu tak przyjemnie, mówił „Dobranoc gwiazdeczko” i robiło się ciemno, a ja zasypiałam.- Mhmm..My będziemy spały razem, może być? - uśmiecham się do niej, nadal drapiąc jej plecki, a ona odruchowo chyba się przytula – Chodź, poszukamy Ci jakąś ...