1. Księżycowy króliczek, czyli wsadź se te…


    Data: 20.09.2019, Kategorie: femdom, BDSM Anal wulgaryzmy, Autor: Agnessa Novvak

    Nie mogła sobie nawet przypomnieć, kiedy ostatnio czuła się tak źle. Przecież po niedawnym szalonym orgazmie powinna spać jak zabita, a tymczasem rzucała się po całym łóżku, wstawała do łazienki czy kuchni, aż w końcu w środku nocy zerwała na dobre i wyszła na balkon. Co prawda grudniowa aura niespecjalnie sprzyjała paradowaniu w samym szlafroku – nawet nie wiadomo jak grubym – jednak niespecjalnie się tym przejęła.
    
    Przymknęła drzwi i wyciągnęła schowane pod doniczką papierosy. Niby wiedziała, że jej narzeczony też wiedział, że czasami lubiła sobie zakurzyć, jednak wolała się z tym nie afiszować. Odpaliła smukłego mentola i zaciągnęła się płytko. Zanim doszła do połowy, wiedziała już, że na jednym się nie skończy, dlatego odłożyła go na parapet i weszła z powrotem do domu. Po kilku dłuższych chwilach wróciła nie tylko w podbitym futerkiem płaszczu oraz kozakach, wciągniętych na gołe stopy, lecz przede wszystkim butelką w ręce. Zdecydowanie nie mleka.
    
    Z każdą kolejną smużką wciągniętego do płuc dymu oraz piekącym w gardło łykiem dopadały ją coraz poważniejsze wątpliwości. Mimo wielu prób właściwie nigdy nie potrafiła sobie w pełni wytłumaczyć, dlaczego nie tylko zaczęła znajomość ze śpiącym za drzwiami mężczyzną, lecz przede wszystkim tak się w nią zaangażowała. A może zrobiła to, bo po prostu chciała? Wbrew wszelkiej logice, normom społecznym, zdrowemu rozsądkowi? Bez oglądania się na cokolwiek i pytania kogokolwiek o jakąkolwiek opinię?
    
    Zwykle nie roztrząsała ...
    ... przeszłości, jednak tym razem, mając na uwadze ostatnie przeżycia, powróciła do pierwszego spotkania. Nie pierwszego w ogóle, tylko… pierwszej randki? Czy raczej jej marnej próby?
    
    Siedziała akurat w wannie, relaksując się w otoczeniu nie tylko pachnącej wiśniami piany, lecz także rozkręconej na cały regulator symfonicznej wersji
    
    . Bo właściwie dlaczego by nie? I wtedy właśnie zadzwonili z warsztatu. Nie zapamiętała dokładnego przebiegu samej dyskusji, lecz wyraźnie zdenerwowany ton głosu już tak. Roztrzęsiony do tego stopnia, że dopiero po dobrej minucie zorientowała się, o co właściwie chodziło rozmówcy. Nie była zachwycona, jednak ostatecznie się zgodziła, bo co niby innego miała zrobić? Przyobiecała sobie tylko, że po wszystkim nie tylko wytarguje gruby rabat, ale i solidnie opieprzy winnego. Bo – ponownie – czemu nie?
    
    Pierwszym zaskoczeniem było umówienie się nie w warsztacie, a na parkingu pod galerią handlową. Drugim – sam dzwoniący, wystrojony jak co najmniej książę lokalnych pakerów na otwarcie nowej siłki. Trzecim – seria wyjątkowo niezgrabnych pytań o jej życie osobiste. Czwartym zaś ledwo wymamrotane zaproszenie do kawiarni. Połączone z czymś, co zapewne miało być oficjalnym przedstawieniem się, a przybrało formę niezgrabnego wyciągnięcia wielkiej łapy i rzucenia: „awogóletosebajestem”
    
    Bardziej z narastającej ciekawości niż prawdziwej ochoty, niemniej przyjęła propozycję. Nie wiedziała co prawda czy wzbudziła tym większą radość, czy zaskoczenie, ale… Może ...
«1234...15»