1. Echo zapomnianych legend (I)


    Data: 20.09.2019, Kategorie: Fantazja horror, przygoda, Autor: Panicz

    ... włóczni, a właściwie całkiem kształtnego, ale nieobronionego, poza wyostrzonym czubkiem, długiego badyla.
    
    Tak czy inaczej, siedział teraz na dębowym dużym krześle i wpatrywał się w drzwi.
    
    Zastanawiał się.
    
    Budynek z zewnątrz sprawiał wrażenie opuszczonej dawno rudery. Nieoświetlony w środku nocy i przykryty lasem skutecznie unikał blasku księżyca, który dzisiaj i tak swoją drogą nie dopisywał.
    
    Wewnątrz prezentował się surowo, ale proste, choć eleganckie zdobienia wyżłobione w drewnie, z którego głównie się składał, dodawały mu odrobiny przytulnego charakteru.
    
    Niewątpliwie dało się go lubić po parogodzinnej tułaczce przez gęsty, suchy las i jego złośliwie zaczepiające o ramiona i włosy krzewiska. Teraz miękkość nóg i suchość w gardle ustały. Gościnność tego osobliwego mieszkania dodały mu pewności siebie na tyle, że postanowił wstać i sprawdzić jeszcze raz niewyraźne szmery na górze.
    
    Schody mimo drewnianego budulca nie skrzypiały, przynajmniej nie na tyle głośno, by przebić się przez dźwięk dmącego teraz silnie wiatru.
    
    Na górze obyło się bez rozczarowań. Smukłe palce nierozpoznanego owocowego drzewka drapały z pasją powierzchnię okna, przez które wpadała namiastka księżycowego światła. Napięcie powoli z niego uchodziło. Pozwolił sobie oprzeć całkiem luźno biodro o kant drewnianego łóżka postawionego na wysokich nogach. Życząc sobie, by w miarę szybko minęło do rana, gapił się bezmyślnie w rozmazaną, brudną szybę.
    
    Zesztywniał całkiem, gdy usłyszał coś, ...
    ... co ewidentnie nie było postukiwaniem gałązek o wierzch domu. Wyraźny odgłos otwieranych, a potem zatrzaskiwanych pięknych drzwi wejściowych skuł mu szyję, nogi i palce, aż nie mógł ruszyć się ani o milimetr, a dzida wysunęła się z dłoni, uderzając ze stukotem o deski.
    
    Desperacka próba ucieczki przez okno nie powiodła się, trzęsące ręce tylko narobiły więcej hałasu.
    
    – Kto tu jest? – chłodny, ale przepełniony uprzejmością głos rozległ się w pomieszczeniu.
    
    Przez drzwi przeszła piękna, całkiem naga kobieta. Razem z nią wwiało chmarę złocistych jesiennych liści i tyle samo kwiatów, choć teraz nie był pewien, czy nie było ich tu od początku. Wnętrze wydawało się przytulniejsze. Stanęła przed nim ze swymi długimi, ciemnymi włosami puszczonymi wolno na duży biust. Pośrodku szerokich bioder, poniżej pępka prezentowała się gęstwina ciemnokasztanowych włosów. Usta koloru krwistej jarzębiny rozchyliły się w serdecznym uśmiechu, kiedy wrócił wzrokiem na jej buzię.
    
    – A cóż to za przystojny gość? – zgrabne palce ujęły jego podbródek, by przesuwać nim jak jakimś eksponatem do oglądania. – Zgubiłeś się.
    
    Szedł tuż przy niej za rękę. W międzyczasie zrzuciła z niego ubranie, więc maszerował zaraz za nią, skrywając swoją buzującą męskość w jej krągłym pośladku, kołyszącym się w rytm stawianych kroków. Przez całą drogę mocno ściskała jego dłoń.
    
    W parterowym pokoju znajdowała się zapadnia prowadząca do godnie urządzonej piwniczki. Kolorowe płomienie świeczek rozświetlały półki ...
«12...891011»