Słowo na S (IV) - Szczerość
Data: 22.03.2023,
Kategorie:
bez seksu,
Trans
Lesbijki
fan fiction,
shane mccutcheon,
Autor: paty_128
... szukałam jakichś błędów, niedociągnięć. Znalazłam parę, zapisałam sobie na kartce co, gdzie, i jak, nie zamierzałam już tego wieczoru bawić się w malowanie. Poprawię to jutro. Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Westchnęłam i wstałam, opatuliłam się szczelniej szlafrokiem zawiązując go i poszłam zobaczyć, kto tym razem do mnie przyszedł. Może to spóźniona wizyta świętego Mikołaja? Uśmiechnęłam się sama do siebie i uchyliłam drzwi.
- Cześć... Właź szybko do środka...
Mój osobisty święty Mikołaj zawitał do mnie. To była Kate. I w tym momencie zrozumiałam wszystko... Przecież to ona jeździ „białym i dużym” samochodem, jak to ujęła sąsiadka. Była tu. Czekała, a ja akurat byłam w sklepie.
Cofnęłam się, robiąc jej miejsce, a chłód, jaki poczułam na nogach sprawił, że przeszyły mnie dreszcze. Gdy tylko przekroczyła próg, zamknęłam drzwi.
- Hej... Byłam wcześniej, ale chyba cię nie było w domu...
- To prawda, nie było mnie. – Ujęłam jej twarz i pocałowałam ją namiętnie w chłodne usta. Spojrzałam w jej zielone oczy.
- Napijesz się czegoś? Zrobić ci herbatę?
- Chętnie... - Uśmiechnęła się i zdjęła z siebie kurtkę, ja poszłam do kuchni i nastawiłam wodę w czajniku. Gdy przyszła, zapytałam:
- Wyjechałaś gdzieś na święta?
- Noo, Bydgoszcz, Olsztyn, Białystok, Toruń, Włocławek... - Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. – Nie mam czasu by obchodzić święta, muszę odrobić zaległe opłaty.
- Dużo jeszcze tego masz?
- Niewiele. Jeszcze z dziesięć tras i wyjdę ...
... na prostą.
- Wolisz malinową czy z dzikiej róży?
- Malinową. Dzięki za wszystko. – Wrzuciłam do szklanki torebkę z malinową herbatą i usiadłam przy stole, obok Kate.
- Co się stało, że tak szybko przyjechałaś?
- Tak się trasa ułożyła... To źle?
- Nie, przecież wiesz, że nie... - Chwyciłam ją za dłoń, miała ją chłodną, więc zaczęłam ją ogrzewać ciepłem własnej. I siedziałyśmy tak w ciszy, czekając, aż zagotuje się woda. Cieszyłam się, że przyjechała. – Zjesz coś?
- Niedawno skończyłam kanapki, nie jestem głodna. – Czajnik zaczął cicho gwizdać, wstałam i zalałam jej herbatę.
- Słodzisz?
- Dwie łyżeczki. – Więc tyle wsypałam, zamieszałam i postawiłam przed nią, przy okazji wpijając się w jej usta. Odwzajemniła jakby niepewnie, po chwili przerwała. – Wiesz, że jesteś naprawdę fantastyczną dziewczyną?
- Bo się zarumienię... - Usiadłam z uśmiechem.
- Powinnaś o czymś wiedzieć...
- Słucham...
- Poznałam kogoś.
To było tak, jakby ktoś niespodziewanie zaszedł cię od tylu i wylał na ciebie kubeł zimnej wody. Jeśli mówiła prawdę, to by oznaczało koniec wszystkiego... koniec pocałunków, seksu... Tylko nie to. Nie, ona nie mogła tego powiedzieć. Szczęście w tym, że nie zdążyłam się zbłaźnić i wyznać, co czuję... Bo na bank byłam w niej zakochana. Nawet nie wiem, kiedy to się stało. Ale teraz... Nieprzyjemne kłucie w sercu i ściśnięte gardło pozwoliło mi tylko na małe, krótkie:
- Co?
- Jakiś dwa tygodnie temu poznałam Magdę... No i tak się jakoś ...