Chcę więcej, kochanie (III)
Data: 28.03.2023,
Kategorie:
małżeństwo,
Brutalny sex
przygoda,
zazdrość,
Autor: Pablito
... magiczny charakter. Koła szumiały na kamykach, gdy bryła hotelu rosła im w oczach.
Główny budynek miał trzy piętra. Od jego oszklonych fasad i okien odbijał się blask słońca, które kładło się świetlistymi plamami na rondzie podjazdu, i wielkim wielopiętrowym klombie w jego centrum. Klaudia od razu zauważyła, że prawe skrzydło jest połączone z sąsiednim budynkiem przęsłem z mlecznego szkła. Z całą pewnością był to łącznik pomiędzy hotelem, a strefą SPA.
– Całkiem przyjemny budyneczek – zagaiła, zwracając się do męża parkującego tuż obok schodów prowadzących do wejścia.
– Naprawdę bardzo trudno ci zaimponować – odparł Rafał, gasząc silnik – to, co widzisz tutaj, ten nowoczesny główny gmach to tylko jeden z wielu wyjątkowo ciekawych i fascynujących miejsc, w których naprawdę można się rozerwać i odpocząć.
– Rozerwać, powiadasz? – puściła mu oczko. – Na to liczę.
– Słusznie, bo ja za godzinę muszę być w rezydencji szefa, więc ty zostaniesz tutaj sama – natychmiast dodał, widząc skrzywioną minę żony – nie martw się. Nawet nie zauważysz, ze mnie nie ma.
Wysiedli z auta. Klaudia mogła dokładniej przyjrzeć się głównej fasadzie budynku, która doskonale łączyła nowoczesny, praktyczny styl i ponadczasową elegancję. Detale wykończenia, wystroju i użytych materiałów przyjemnie cieszyły oko. Miało się wrażenie, że cały budynek jest, jak to w myślach określiła Klaudia – ciepły. I miękki. Oczywiste skojarzenie od razu pojawiło się jej w głowie.
– To idealne miejsce na ...
... to, aby nakręcić jakiś hollywoodzki film romantyczny – wzięła męża pod ramię i wskazała ręką odległy fragment ogrodu. – Tam, widzisz? Pod tamtym drzewem Hugh Grant mógłby kołysać na zielonej huśtawce Julię Roberts. A później mogliby się całować na tamtej ławeczce pod kwitnącymi magnoliami.
– Tak to widzisz? – zapytał wyraźnie rozbawiony Rafał. – A jakby chcieli skoczyć na numerek? Zanim dobiegli by stamtąd do pokoju, to ochota by im przeszła.
– Co ty opowiadasz? – skarciła go. – Przecież mogła by nie zakładać bielizny i huśtać się w kusej sukience, której wiatr podwiewałby jej to, co konieczne, aby ukazać samo sedno.
Rafał pokiwał z uznaniem nad kunsztem planowania, co do którego jego żona miała wyraźny talent.
– A później nie musieli by nawet iść do hotelu. Wystarczyło by – wskazała na dalszy fragment ogrodu – aby pobiegli tam, o, widzisz? O tam, za te żywopłoty. W tamtym uroczym zakątku Julia bezceremonialnie mogła by przelecieć Granta.
– Tam? – Rafał wytężył wzrok, aż zmarszczył czoło. – Kiepski pomysł. To aromatyczne miejsce. – Klaudia rozszerzyła oczy ze zdumienia, nie rozumiejąc, cóż takiego miał na myśli. Pospieszył z wyjaśnieniem. - Za tą ścianą z żywotnika jest stadnina. Wiele koni tam faktycznie stoi, ale Grantowi w towarzystwie trzymanych tam ogierów, jego własny by się nie podniósł.
– Ale to już rola Julii, żeby kutas Granta stał na baczność, aż jej się… – nagle złapała mocno za ramię męża i mocno potrząsnęła. – Mają to konie? – jej oczy zaświeciły ...