Niespodziewany gość
Data: 26.09.2019,
Kategorie:
wigilia,
niespodzianka,
uczucia,
Autor: XXX_Lord
Czy kupowanie choinki ma sens, kiedy kładziesz pod nią prezenty tylko dla siebie?
Karolina idąc w kierunku osiedlowego bazaru, miała poważne wątpliwości, czy inwestowanie pieniędzy trzeci rok z rzędu w coś, co przysparza jej tylko dodatkowej pracy, ma jakikolwiek sens. Bo trzeba podlewać, dbać, sprzątać igły. Ślicznie pachnie i wygląda rewelacyjnie, no ale...
Z kim podzieli się radością z wrażeń estetycznych i zapachowych? Ze Świąt, z podniosłej atmosfery i szczęścia we wnętrzu, jakie przynoszą? Ze staruszką, mieszkającą piętro niżej, która, jako jedyna z sąsiadów utrzymuje z nią bliższy kontakt?
Zrezygnowana przeszła przez metalową bramę bazaru, wkraczając w tłumy ludzi, którzy w ostatnią sobotę przed świętami dostali najwyraźniej małpiego rozumu i wychodząc z domu, zabrali ze sobą wszystkich sąsiadów, zadzwonili po najbliższą rodzinę, krewnych, a dzieci wywlekli siłą z łóżek i pokojów pod groźbą nieotrzymania prezentów.
Nie wierzę, nie widziałam tu nigdy tyle ludzi. Chyba wrócę do domu i daruję sobie drzewko. Trudno, musi wystarczyć stroik, który kupiłam kilka lat temu.
Odwróciła się w kierunku wyjścia, brnąc cierpliwie między morzem ludzi, przeciwko wściekłej fali napierających na nią zakupowiczów, którzy w głowach mieli tylko jedno słowo.
Kupić.
Nie zważając na nikogo i nic dookoła, tratując się wzajemnie, niczym bydło.
Coraz bardziej zdenerwowana, przeciskała się siłą, torując sobie drogę do wyjścia łokciami. Będąc już prawie przed bramą, złapała ...
... krawędzią buta kawałek lodu, który nie był posypany piaskiem i poczuła, że przechyla się do tyłu.
No to ładnie, jeszcze zbiję tyłek, złamię rękę albo zrobię sobie coś równie żenującego.
W zwolnionym tempie głowy klientów bazarku przesunęły się w górę, a na wprost oczu, w miarę opadania dziewczyny w kierunku ziemi pojawiły się ich kurtki, a potem spodnie.
Zamknęła oczy w oczekiwaniu na upadek i uderzenie o twardy lód tylną częścią ciała, kiedy niespodziewanie poczuła, jak jej plecy i ręka są trzymane w mocnym uścisku.
- Nic pani nie jest? – usłyszała niski, cichy głos.
Dzięki ci, Boże, czuwasz nade mną w swej łaskawości.
- Tak, bardzo panu dziękuję – powiedziała, nie widząc ratownika, który przyszedł jej z pomocą. Dźwignęła się o jego dłonie i dopiero wtedy odwróciła głowę.
Twarzą do niej stał trzydziestokilkuletni mężczyzna, z ciemnymi, brązowymi oczami, w których migotały iskierki. Ze zmęczoną twarzą i czerwonym od mrozu nosem.
- Dziękuję panu. Niezdara ze mnie – rzuciła szybko, czerwieniąc się i opuściła wzrok. – muszę już iść, przepraszam – Wokół nich poruszał się gęsty tłum ludzi, który, mimo zamieszania, jakie wywołali, nie zwracał na nich uwagi. Tak, jakby byli niewidzialni.
- Nic pani nie kupiła? – zapytał z uśmiechem.
- Nie, za dużo ludzi – odparła, chcąc jak najszybciej skończyć rozmowę. – Nie lubię tłumów, a kupowanie choinki w takich warunkach przerasta moje możliwości.
- Choinki? – Uśmiech nie schodził z jego twarzy. – Może będę w ...