Niespodziewany gość
Data: 26.09.2019,
Kategorie:
wigilia,
niespodzianka,
uczucia,
Autor: XXX_Lord
... bardzo zdenerwowana – Zdajesz sobie sprawę, że to jest chore? Kto chce być sam w święta?
- Ja, skończmy to, proszę – Błagalnym wzrokiem spojrzała na Gośkę – Dziękuję ci, ale kiedy będę miała ochotę na towarzystwo to do ciebie zgłoszę się jako pierwszej.
Zaległa cisza. Gośka, obrażona, zajęła się pracą, a Karolina, rozbawiona wspomnieniami o swatanych randkach wpatrywała się w okno, uśmiechając się do siebie.
Adrian, który na drugiej randce stwierdził, że on ze wszystkich pozycji to najbardziej lubi analne sześćdziesiąt dziewięć. Otworzyła szeroko oczy i po pięciu minutach, pod pretekstem wyjścia do toalety uciekła.
Robert, miły, szarmancki i uprzejmy, ale na bakier z higieną. Fuj.
Marcin, z którym spotykała się przez chwilę, bez żadnych zobowiązań, ale kiedy chciał posunąć się dalej odmówiła. Bez słowa założył kurtkę, wyszedł z jej mieszkania i nigdy się nie odezwał.
Grzegorz (nienawidziła tego imienia). Ten to był element. Surfer, lekkoduch i bawidamek. Świetnie bawiła się w jego towarzystwie, śmiała z dowcipów, pływała z nim motorówką. Nawet całowała się z nim.
Ale do niczego więcej nie dopuściła. Trzymała go na dystans fizyczny. A później odeszła.
Droga z pracy dłużyła się niemiłosiernie. Korki i sypiący śnieg to gwarancja armageddonu na mieście – tak też było i tym razem. Przebycie pięciu kilometrów zajęło prawie półtorej godziny, a przed Karoliną jawiła się jeszcze perspektywa zrobienia przedświątecznych zakupów.
Zła na siebie, mogła zamówić ...
... zakupy do domu, jak powtarzała w myślach, głodna i zniechęcona zostawiła samochód na parkingu przed supermarketem (żeby znaleźć wolne miejsce kręciła się po nim kolejne dwadzieścia minut) i z wózkiem ruszyła do środka.
Pokaźna lista, która spisała naprędce w pracy na szczęście zmniejszała się szybko i już po kwadransie w zasadzie mogła udać się do kasy.
Pochodzę jeszcze chwilę, nie chce mi się wracać do domu – O dziwo, w sklepie nieco się wyludniło, więc mogła w spokoju manewrować załadowanym do połowy wózkiem.
- Jak widzę zakupy przedświąteczne pełną gębą – usłyszała za plecami – A jak sprawuje się drzewko? Ubrane?
Odwracając się powoli zdawała sobie sprawę, do kogo należy głos.
- Dziękuję, świetnie, a zakupy, jak zakupy – Uśmiechnięta twarz sprzedawcy choinek z bazaru pojawiła się przed nią, jak księżyc w pełni – Skąd pan się tu wziął? – zapytała, może odrobinę za ostro.
- A zakupy robię, tak, jak pani – Wskazał dłonią na wypełniony w jednej trzeciej wózek – Musi pani mieć sporo gości w Wigilię.
- Dlaczego pan tak sądzi? – Drgnęła i uśmiech zniknął z jej twarzy.
- Pani wózek jest wypełniony w połowie, to chyba właściwy wniosek?
- Może tak, może nie. – Grząski grunt, na który właśnie wkroczył swoim pytaniem niekoniecznie jej odpowiadał. – A pan, spędza pan święta z rodziną?
- Nie. – Tak jak w jej przypadku uśmiech zniknął z jego oblicza, a oczy stały się poważne. Wyglądał jak belfer, który obserwował klasę w trakcie kartkówki. – Spędzam święta ...