1. Bos humana


    Data: 19.05.2023, Kategorie: Incest pastisz, BBW, Autor: Ravenheart

    ... pożałował. Za ostro! Opony straciły przyczepność; auto zatańczyło na drodze. Poczuł, że momentalnie robi mu się gorąco. Przeklęty gruchot sunął jak po lodzie, nie robiąc sobie nic z jego rozpaczliwych prób odzyskania panowania. Wreszcie auto zatrzymało się tuż przed wielkim drzewem rosnącym na poboczu. Siedział przez chwilę bez ruchu, kurczowo trzymając się kierownicy. Serce biło mu jak oszalałe. Wreszcie wypuścił powietrze z płuc.
    
    
    
    - Bloody hell... - zaklął. Gdyby coś jechało z naprzeciwka, nie miałby najmniejszych szans. Miał cholernie dość tej podróży, tego samochodu i tej burzy. Musiał odpocząć.
    
    Wrzucił wsteczny i ostrożnie wycofał samochód z pobocza. Wrócił na drogę i cofnął się aż do miejsca, w którym zauważył reklamę. Była stara. Łuszcząca się i odpadająca miejscami farba wskazywała, że właściciel tablicy dawno o nią się nie zatroszczył. Mimo to, w blasku reflektorów napis dawał się odczytać. "Motel i farma McCormick. Zapraszamy strudzonych podróżnych. Pierwszy zjazd w prawo - 1 mila”. Uśmiechnął się do siebie. W końcu dopisało mu szczęście. Suche łóżko i gorąca kolacja – o tym marzył. Jeśli będzie miał szczęście, może nawet mają telefon. Wolał zadzwonić i narazić się na zgryźliwość wydawcy niż kontynuować tę podróż. W końcu świat się nie zawali, jeśli spóźni się o jeden dzień.
    
    Jechał powoli, alby nie przeoczyć zjazdu, ale i tak o mały włos go nie minął. Drogi, która odchodziła w bok nie można było właściwie nazwać drogą. To była wąska, polna dojazdówka, ...
    ... Przejechał nią kilkaset metrów i zląkł się, że za chwilę droga pod wpływem strug deszczu zmieni się w nieprzebyte grzęzawisko. Jeśli tu się zakopie, to nie ma siły – będzie musiał wracać piechotą i jak idiota liczyć na jakiegoś przejeżdżającego kierowcę. Już chciał zatrzymać się i wycofać, gdy nagle dostrzegł światło w ciemnościach. Farma!
    
    Uśmiechnął się zwycięsko. Nie minęła minuta, gdy zaparkował auto na podwórzu. Farma była niewielka – ot, typowy domek na odludziu, szopa i obora. Światło paliło się jedynie w głównym budynku. Zmierzył oczami odległość dzielącą zaciszne i suche wnętrze samochodu od drzwi, po czym westchnął ciężko i wyskoczył prosto w zacinający strugami deszcz. Tych kilka kroków, które przebiegł była najbardziej mokrymi w jego życiu.
    
    Wnętrze domu okazało się skromne, ale przytulne. Niewielki hall przeznaczony był najwyraźniej na potrzeby motelu – naprzeciw wejścia znajdował się kontuar recepcji, a obok – drzwi do pomieszczenia, w którym najprawdopodobniej mieściła się jadalnia. Strome, drewniane schody prowadziły na górę. Jak informował wypalony na drewnianej tabliczce napis, znajdowały się tam pokoje gościnne. Reszta hallu była zamieniona w niewielki wypoczynkowy salonik. W zajmującym większą część ściany kominku wesoło trzaskał ogień, zaś pod ścianą ustawiono barową ladę. To nie był typowy wiejski dom, ale mimo to było tu cicho i przyjemnie – a przede wszystkim sucho.
    
    Podszedł do kontuaru i nacisnął dzwonek. Po krótkiej chwili pojawił się odrobinę ...
«1234...14»