Pogrzebywacz (I). Pośmiertny sen
Data: 16.06.2023,
Kategorie:
zombi,
santa muerte,
zakład pogrzebowy,
nieznajomy,
Autor: Man in black
... Podłogę pokrywał stary parkiet. Okna zdobiły drapowane firany. Jej szczególną uwagę zwróciła ogromna, ciężka szafa z czarnego dębu o profilowanych, łamanych gzymsach. Wszystkie meble wyglądały na stare, może nawet zabytkowe. Nie była tego pewna.
– Chciałam podziękować za kąpiel i w ogóle.
Czuła się niepewnie, stojąc w cudzym mieszkaniu, naga, w nieswoim szlafroku.
– Proszę usiąść.
Wskazał gościowi miejsce przy wykonanym z orzecha stole, który dla odmiany pozbawiony był jakichkolwiek ozdób i sprawiał wrażenie mebla z początku dwudziestego wieku. Przy masywnej, zdobionej szafie wyglądał skromnie. Dziewczyna usiadła sztywna, wyprostowana jak struna, zajmując ledwie krawędź krzesła. Wojtek nalał koniaku do czekającego na nią kieliszka.
– Jestem Roksana. – Podniosła się i wyciągnęła rękę.
Nieporadny gest, przepełniony niepewnością i wstydem. Wyglądała uroczo.
– Wojtek. – Uścisnęli sobie dłonie i wrócili na miejsca.
– Wracając do etatu – zwilżył usta koniakiem – nie jest to praca dla każdego.
– Rozumiem, że chodzi panu o trupy. Sądzi pan, że kobieta boi się zmarłych bardziej niż mężczyzna? – Sięgnęła po swój kieliszek, po czym spróbowała ostrożnie alkoholu.
– To po pierwsze. – Przechylił kieliszek bardziej zdecydowanie, przyglądając się konsternacji swojej rozmówczyni. – Chodzi również o to, że oferuję mieszkanie pod moim dachem. Jak pani sądzi, co powiedzą ludzie, kiedy się dowiedzą, że czterdziestoletni przedsiębiorca pogrzebowy sprowadził do domu ...
... dwudziestoparoletnią kobietę?
Roksana przełknęła palący łyk alkoholu i rozkaszlała się.
– Nazwą pana szczęściarzem? – Uśmiechnęła się słabo, po czym przetarła usta wierzchem dłoni. – Rozumiem, że pańskim zdaniem ludzie będą oburzeni?
Milczał, obracając w dłoni szklankę. Obserwowali się z zaciekawieniem, niemal w całkowitej ciszy, przerywanej od czasu do czasu mocnymi podmuchami wiatru. Nagranie dobiegło końca chwilę wcześniej. Mokry kosmyk włosów Roksany wchodził jej do kącika ust. Nawet bez makijażu wyglądała ładnie, choć zarówno oczy, jak rysy twarzy, zdradzały raczej ciężkie doświadczenia w przeszłości. Nagle poczuła się nieswojo i odruchowo zakryła dekolt.
– Nie wiem, czy pan zauważył, ale czasy się zmieniły. Może pan tego nie dostrzega i pańskie obawy są przedwczesne?
Nie odpowiedział od razu.
– Widzi pani, do zmiany najczęściej prze garstka postępowców, a reszta po prostu oswaja się z nowym, choć sami nie ulegają żadnym wewnętrznym przemianom i żyją po swojemu. To właśnie oni mogą spojrzeć na tę sytuację inaczej niż pani.
Roksana przełknęła kolejną porcję koniaku, czując zbawienne ciepło rozlewające się w organizmie.
– Jestem w kropce, jak pewnie pan zauważył. Dlatego zapytam wprost. Chodzi o moją czy o pańską reputację?
Uśmiechnął się. Podobała mu się ta determinacja i nieustępliwość granicząca z impertynencją.
– Bo jeśli o moją – dodała szybko – to nigdy nie interesowało mnie, co ludzie o mnie pomyślą.
– I może właśnie dlatego jest pani ...