Przygoda życia (II)
Data: 09.08.2023,
Kategorie:
Mamuśki
Zdrada
biuro,
Fantazja
Autor: Mr. X
... – powiedziała tak słodkim tonem, że widać było, że nie ma mi tego za złe. Jest coś, czego w seksie nie potrafisz?
– Nie ma takiej rzeczy.
– Dobra kowboju. Przez następne dziesięć minut dwukrotnie się we mnie spuścisz. Zakład? – takich słów się po niej nie spodziewałem.
– Zakład, ale nie ma zakładów o nic. Jak już przegrasz ten zakład, nie będziesz protestować, kiedy zrobię coś, czego nigdy byś się nie spodziewała.
– A będę mogła stąd wyjść o własnych siłach? – już wiedziałem, że się zgodzi.
– Szczerze? Nie od razu – odparłem.
– Ufam Ci. Wiedz, że tylko dlatego się zgadzam.
– À propos twoich dziesięciu minut. Jest piętnasta trzydzieści. Zapamiętaj.
Basia zeszła z biurka i weszła na nie ponownie, siadając już przodem do mnie.
– Zobaczę, jak z ciebie chojrak, ale nie liczę na wiele – uśmiechnęła się szyderczo.
Przede mną stało nie lada wyzwanie. Kiedy to mężczyzna sam bierze kobietę, sprawa wydaje się prosta. Kieruje pchnięciami, dostosowując ich tempo do stopnia swojego podniecenia, pilnując, aby erupcja wulkanu nie nastąpiła za wcześnie. Kiedy jednak to kobieta bierze mężczyznę, zaczyna się wyższa szkoła seksualnej jazdy. To nie ty kontrolujesz głębokość ruchów ani co ważniejsze, kąta ich nachylenia. Od rosnącej rozkoszy nie uciekniesz myślami. Tak, zdecydowanie najtrudniej jest okiełznać galopującą klacz. Zwłaszcza, jak się zaczyna przegrywać od samego początku.
Poczułem w kroczu niesamowite uderzenie gorąca i rozlewającej się po ciele, ...
... błogiej przyjemności. Spostrzegłem, że jestem już w Basi po same jądra. Wróciłem tam, dokąd pragnąłem wrócić, odkąd tylko zobaczyłem ją rano w tej sukience. Tyle że wzięła mnie z zaskoczenia. Nie pozwoliła się przygotować. Ta myśl, że jeszcze wczoraj musiałem pracować nad zamkiem jej wrót długie minuty, a teraz wszedłem w nią bez żadnych oporów, doprowadzała mnie do nieprzytomności.
– Jak Ty mnie rozepchałeś?! Czujesz to? Ona już należy do ciebie – uwodzicielskim głosem doprowadzała mnie do wrzenia. Bestia nie zamierzała poddać tego zakładu bez walki.
Najpierw jej język oplatający mojego penisa niczym winorośl. Już wtedy byłem na krawędzi. Potem jej pochwa nabijająca się sama na mój miecz. Była w środku taka ciasna. Miałem wrażenie, jakby była wyściełana wilgotnym aksamitem z wyczuwalnymi grubymi prążkami. Powiedzieć, że dawała mi niebo, to nie powiedzieć nic.
Słyszałem jedynie pusty dźwięk uderzeń jej tyłka o moje lędźwie. Starannie dbała o każde pchnięcie. Nabijała się na pełną długość i podnosiła się tak wysoko, że zostawała w niej tylko główka mojego penisa. Wiedziała jak to robić, żebym nie miał szans wygrać tego zakładu. Po zaledwie kilkunastu jej ruchach wiedziałem, że niechybnie będzie 1:0 dla niej.
– Basiu, Basiu… – wypowiadałem jej imię w taki sposób, że brzmiało to, jak wyrazy uznania.
– Tak, Marcin, tak! Strzel we mnie twoją gorącą spermą!
Nabiła się na mnie ostatni raz i zatrzymała się, mocno ściskając mięśnie pochwy. Tego było już dla mnie za dużo. ...