Marchewka
Data: 28.08.2023,
Kategorie:
Brutalny sex
BDSM
porwanie,
Autor: Yeti
... nie czuł takiej fascynacji. Bez fascynacji też można bzyknąć laskę, nawet z litości można, bo głupotą byłoby nie skorzystać z okazji, ale to nie to samo, co w takim euforycznym stanie, jaki właśnie się przydarzył.
Spojrzał innym okiem - biuścik trójka, w ogóle taka panienka w sam raz... nie za wysoka ani nie za niska, twarz sympatyczna, symetryczna. Usta... świetne... Marcin prawie czuje jej usta na swoich wargach - na pewno są słodkie i ciepłe... na pewno całuje tak, że faceta aż ciarki przechodzą... Czy ona domyślała się co dzieje się w jego głowie? Dyskretnie nie dawała po sobie niczego poznać. Skoncentrowała wzrok na swojej dłoni, oceniając stan lakieru na paznokciach. Dłonie miała zadbane, gładkie, paznokcie nieznacznie przedłużone i pomalowane pękającym lakierem.
Zapytał o lakier a rozmowa potoczyła się wartko. Głównie to ona mówiła... Dowiedział się, jakie odcienie są dostępne, gdzie można taki lakier kupić. Wspomniała o tym, jak koleżanki zazdrościły jej zakupu, pojechały do tego samego sklepu, ale był zamknięty. Biedactwa musiały jechać dwa razy a za drugim razem akurat takiego koloru nie było... Bo ten kolor jest bardzo trendy - znika błyskawicznie...
Mówiła jeszcze o solarium, które jest obok tego sklepu z lakierami. W tym solarium jej koleżanka uległa poparzeniu, bo wentylacja nie działała... teraz toczy się sprawa w sądzie i ona właśnie była świadkiem, tak, tu w Gorzowie... Była świadkiem, bo też kiedyś była w tym solarium i jakoś tak było jej zbyt ...
... gorąco... Gorąco, ale nic się nie stało... Lubi pan chodzić do solarium - ja wiem, że to szkodliwe, ale uwielbiam...
Nie, nie bywam....
To koniecznie musi się pan wybrać, zobaczy pan, jakie to ekstra - była wyraźnie podekscytowana wspomnieniem solarium.
A czy tam trzeba się rozebrać?
Pewnie...
To ja bym, nie mógł... Nie miałbym śmiałości... Widzi pani, ja jestem bardzo wstydliwy...
Ha, ha, ha - nie wierzę... a zresztą - przecież tam jest pan sam. Jeden w pomieszczeniu - nikt nie widzi....
Jak pani na imię - zapytał przed wyjściem.
Marta.
A ja jestem Marcin - podał jej rękę - jeśli mamy jechać, to zapraszam. Odwzajemniła uścisk dłoni i z uśmiechem spojrzała w jego oczy. Patrząc sobie w oczy, unieśli się z krzeseł. Tym razem patrzyła dłużej, ale też skapitulowała. Zaczerwieniła się...
Podczas jazdy mówiła coś o koncercie Miker17;a Oldfielda w Berlinie, na który zamierzała się wybrać i o tym, że koleżanki nie lubią takiej muzyki - wolą disco polo... A pan - jaka muzykę lubi...
Marcin miał odpowiedzieć, kiedy przerwała mu... Proszę... Powiedziała, proszę niech pan się na chwile zatrzyma tu, obok cmentarza - niedobrze mi... Chyba będę wymiotować...
Jest pani w ciąży?
Nie, skąd... Po prostu mi niedobrze. Potrzebuję kilku głębokich oddechów... Tylko na chwilę,... Proszę...
Głęboki oddech... To działało na wyobraźnię. Marcin zjeżdża na pusty parking przed cmentarzem... Cmentarz jak wymarły (ha! ha!...) Kto chodzi po wiejskim cmentarzu w czwartek o ...