Przylapany przez matke 24/25
Data: 13.09.2023,
Kategorie:
Sex grupowy
Autor: Lucjusz
... powiedziałem jej matce, jak piękną i zgrabną jest kobietą (wszystko w obecności córki), i za każdym razem dorzucam nowy, bardziej erotyczny szczegół. Gdy matka zabiera się już do protestów, to pół sekundy wcześniej Ania wybucha śmiechem i wszystko potwierdza. Robię pół kroku za dużo, matka prawie oburzona, wreszcie się zbiera w sobie, żeby przerwać tę grę, a Ania krzyczy: „Tak, tak, ja też chcę tak wyglądać w twoim wieku”.No i opowiada mamie wszystko, co jej robię, tylko używa lepiej dobranych określeń.Jedyne, co jej mama może robić, to kręci głową coraz bardziej zrezygnowana. Czyli... dobry znak.I coraz częściej siedzi z nami, gdy już się prawie nie hamujemy. (I wychodzi z pokoju coraz później...).Ustalamy z Anią, że jak już się zaczniemy pierdolić, to fajnie by było, żeby jej mama trzymała ją za rękę – przynajmniej na początku, tak żeby Ania miała większy komfort.A potem włazi mi na głowę, buch tymi swoimi cyckami w nos i szepcze do ucha: „Podnieca cię moja mama, co nie? Chciałbyś ją? Musimy coś wykombinować...”.Kwestii tego, przy kim ma stracić – matce czy przy Hance – jeszcze nie ustaliliśmy. Ale szkoda byłoby to tak w dwójkę, skoro można by podzielić się z bliskimi takim wspaniałym przeżyciem.I jeszcze jeden temat, choć nie wiem, czy zrozumiecie. Piję jej mocz.Tak? Straszne? Obrzydliwe? No to posłuchajcie:Ania była chora, jakaś prawie angina czy coś takiego. Leków nie bierze z zasady (bo nie ma już lekarzy, tylko są sprzedawcy recept). A naturalnych metod jest dużo. ...
... Wyczytała gdzieś, że picie własnego moczu wzmacnia procesy obronne organizmu, bo przyswaja się z powrotem wydalone przeciwciała. Teoria wcale niegłupia. Trzeba tylko wypróbować.A nie jest to takie łatwe. Mimo wszystko jesteśmy jednak normalni (chyba).Siedzimy w łazience, Ania przełamała w końcu naturalne opory i nasikała przy mnie do szklanki. Prawie pełna szklanka stoi na brzegu umywalki. My jak przed jakimś dziejowym egzaminem. No przełamujemy bariery, przełamujemy. Bez dwóch zdań.Pozwolę sobie tutaj na pewną dygresję. Otwierasz piwo i chlasz z butli – robisz to źle. Pierwsza przyjemność to poczuć w ręku ciężar butelki i bezwładność bujającego się w niej płynu. Druga przyjemność to delektowanie się chłodem butelki i mieniącymi się powstałymi na niej kroplami wody. Trzecia – przesunąć po tych kroplach dłonią. Czwarta – poczuć zmysłowy, smukły kształt szyjki butelki. Piąta – pokontemplować grafikę na kapslu. Szósta – poczuć miękkość poddającego się naszemu naciskowi metalu kapsla. Siódma – delektować się sykiem upuszczanego gazu. Ósma – podziwiać odgłos, barwę i gęstość płynu wpadającego do szklanicy. Dziewiąta – zachwycić się pianą... I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej... Dopiszcie sobie jeszcze dziewięćdziesiąt dziewięć przyjemności, jakie daje piwo.Coś w ten deseń uprawiam na Ani od pół roku.Ale mocz ma tyle wspólnego z piwem, co kolor.Może się nim nie delektujemy jak butelką piwa, ale uważnie obserwujemy, patrząc, jak podrażnia nasze kolejne zmysły.Krótko mówiąc: szklanka ...