KiDs (IV). Kamila w trójkącie, Oliwia…
Data: 13.10.2023,
Kategorie:
małżeństwo,
Sex grupowy
dziewica,
Autor: Falanga JONS
... spokojnej, tym bardziej, że sekundy upływały a żużlowiec nie podnosił się z toru.
- Taki sport – mruknął filozoficznie jeden ze starszych pikników stojących dwa rzędy wyżej. – Czasem jest karambol, że wszystko fruwa w powietrzu a oni wstają, otrzepują się i jadą dalej a czasami niegroźny uślizg i kończy się złamaniem czegoś...
- Wstał! Nic mu chyba nie jest – oświadczyła Angelika dość niepewnym tonem. Chłopak lekko utykając udał się w stronę parkingu. – Wiesz co? Poczekaj na mnie chwilę – nim Oliwia zdążyła się odezwać, koleżanka podbiegła w górę sektora a potem zniknęła z pola widzenia. Wróciła po kilkunastu minutach.
- Gdzie byłaś tak długo? – zapytała z wyrzutem Oliwia.
- W parkingu, to znaczy pod. Jakoś ubłagałam ochroniarzy, wypuścili mnie. No i niczego nie złamał, ale trochę się poobijał, utyka na jedną nogę, jest obolały – zrelacjonowała koleżanka.
- No to dobrze, po kilku dniach mu przejdzie...
- Ma markotną minę. Bardzo – delikatnie zaznaczyła Angelika. – Powiedział, że mogę jechać do domu z nim. W tym problem, że ma tylko jedno miejsce wolne w busie. Wiesz, jedzie on, mechanik i drugi młody. Reszta miejsca jest na sprzęt.
- A chciałabyś? – Oliwia wyczuła, że Angelika ma na to sporą ochotę.
- Nie... Nie zostawię cię przecież samej – zaprzeczyła lojalnie blondynka, ale ton nie należał do najbardziej przekonujących.
- Widzę, że chcesz. Nie przejmuj się mną, przecież to nie jest daleko, trzy godziny i będę w domu, jakoś sobie dojadę ...
... autokarem – zapewniła Oliwia, chociaż równie nieprzekonująco.
- Daj spokój, skoro przyjechałyśmy razem...
- Nie pieprz mi tu, skoro chcesz być z nim, to jedź, przecież się nie obrażę – poświęciła się śliczna brunetka.
- No dobrze. To ja znikam do parkingu, zobaczymy się jutro! – Angelika jakby dostała skrzydeł i ponownie pobiegła w górę sektora.
Jeszcze dwa wyścigi i mecz się zakończył. Wysokim zwycięstwem gospodarzy. Stadion opustoszał w kilkanaście minut, z wyjątkiem kilkunastoosobowej grupki miejscowych kibiców w wieku nastoletnim. Zbliżyli się oni na bezpieczną odległość do sektora, w którym wciąż byli przetrzymywani fani drużyny przyjezdnej.
- Ostrów kutasie, jedyny rok w ekstraklasie!– spróbowali wprowadzić trochę kibolskiego klimatu, bo same widowisko sportowe było dość nudne.
- Co tak śmierdzi, co tak syfi! Częstochowskie medaliki! – zaintonował Brazil, nie pozostając dłużny.
- Chodźcie osiłki, zagramy w rugby bez piłki! – poleciała ze strony rywali, znana i niedwuznaczna przyśpiewka.
Skonfudowany Brazil nie wiedział co zrobić. Nie było ekipy, by sprostać wymaganiom przeciwnika i odpowiedzieć na tę dość dyplomatycznie złożoną i chyba poważną propozycję.
- I co teraz? – pochylił się w kierunku Damiana.
- No nic, chuj. To i tak tylko pierdolenie, psy na nic nie pozwolą – odpowiedział, wskazując na oddzielający ich od miejscowych płot w sektorze, za którym stało spokojnie kilkunastu ochroniarzy i tyluż policjantów.
I rzeczywiście, na tym, popisy ...