Na górze róże, na dole... na…
Data: 06.11.2023,
Kategorie:
Lesbijki
bdsm
wampiryzm,
Anal
humor,
Autor: Mjishi
... kwestionował moich słów. Niezgodności logiczne to nie problem. Nie będzie ich widział. Jak mu powiem, że byłaś, ale nic nie zrobiłaś, bo nie, i że dla niego to ma być okej, to tak będzie — wyjaśnia. I śmieje się. Chyba do wspomnień. — Nie masz pojęcia jak idiotyczne rzeczy można ludziom wcisnąć.
— I co? Nie ma żadnych zgrzytów? To nigdy nie wychodzi na jaw? Że coś nie gra?
Kręci głową z niewinną miną.
— To znaczy… Zdarzają się zgrzyty. Ale tylko, jak ktoś jest przewrażliwiony w konkretnym temacie, a w hipnozie niedokładnie sformułuje się informacje. Wiesz… Jak z dżinami. Trzeba uważać o co się prosi i tym podobne — lekceważąco macha ręką. — Ale większość ludzi jest po prostu tępa. Albo raczej… Otępiała. Przez to wszystko czym się otaczają.
— Czyli co? Mogłabyś iść do mojego szefa, powiedzieć mu, że nie było mnie w pracy bo porwał mnie wampir… I jakbyś dodała, że ma tego nie kwestionować i nie mieć z tym problemu, to by nie miał? — niedowierzam. Ale ona kiwa głową z całkowitą pewnością. — I na wszystkich ludzi to działa?
— Zakładając, że ty człowiekiem nie jesteś, to raczej tak.
— A próbowałaś kiedyś zahipnotyzować mnicha tybetańskiego?
Śmieje się. Schodząc ze mnie kładzie się obok, na plecach.
— Ci bywają naprawdę śmieszni. Większości możesz wmówić największe absurdy. Typowy polski wieśniak zdążyłby zakwestionować połowę z tego, co da radę wcisnąć mnichom. Ale przyznam ci rację, zdarzają się wśród nich tacy, którzy są odporni. Kiedyś rozmawiałam z ...
... jednym, próbując zrozumieć. Powiedział, że to dlatego, że jest jak dziecko. Ponoć nawet badania kliniczne robili na jego mózgu. I faktycznie przebywał na tych samych częstotliwościach co dzieci. A dzieci, do mniej więcej siódmego roku życia też są niepodatne na hipnozę. Między piątym a siódmym jeszcze czasem jakoś przechodzi. Ale często są komplikacje. Dzieci czasem rozumieją rzeczy po swojemu. Więc nigdy nie wiadomo co im powiedzieć, żeby dotarło. I jak do nich mówić, żeby dotarło. Generalnie dzieci to trochę inny gatunek.
Uśmiecham się. Tu się z nią zgadzam. Ale nieco inaczej.
— Ha. Pracuję z dziećmi. W piątek akurat miałam brać moją grupę trzylatków na poszukiwania modrzewi. Więc na pewno nie możesz nikomu wmówić, że byłam w pracy.
Patrzy na mnie kątem oka. Z lekką odrazą jakby. Wnet wzdycha i wzrusza ramionami.
— W sumie praca z dziećmi do ciebie pasuje… Co robisz?
— Generalnie jestem trochę leśnikiem, trochę leśnym edukatorem… trochę w sumie nie wiem czym. Jeden dzień w tygodniu zwykle jestem do dyspozycji leśniczego. Jeżdżę z nim, pomagam, porządkuję papiery itp. Jeden dzień mam na samodzielne obchody lasów, a w dwa pozostałe zabieram grupki dzieciaczków na spacery i pokazuję im co to znaczy natura. Podmiejska natura — poprawiam się zaraz. — I trzy dni wolne w tygodniu. Bo nie lubię się przepracowywać. Ale i tak ten jeden spędzam zwykle na pasiece więc też jakby pracuję.
— Na pasiece? — dziwi się. Obraca w moją stronę. Podpiera na łokciu. — Nie mówiłaś ...