Bal Sylwestrowy (wersja II)
Data: 12.11.2023,
Kategorie:
pończochy,
Mamuśki
nauczycielka,
elegancja,
kuszenie,
Autor: historyczka
- Buuuuuuum!!!
Głośny huk przedwczesnego wystrzału petardy przypominał o zbliżającym się Sylwestrze.
Stary rok mija, a ja niczyja… – tęsknie pomyślała Marta, wyjmując sukienki z przedwojennej, dębowej szafy – i już nikt mie w tym roku nie posiędzie – zasmuciła się, chyba dlatego, że na początku roku ukuła sobie w głowie przedziwny przesąd, że jeśli do ostatniej sekundy tego roku nie “zaliczy” jej żaden mężczyzna, do końca życia zostanie starą panną.
Z obawą wybierała się na bal sylwestrowy. Najchętniej w ogóle by nie poszła, ale samotny wieczór wydawał się jeszcze gorszą alternatywą. Od kiedy wróciła z Warszawy do rodzinnej wioski, intensywniej doskwierała jej samotność. Trzydziestka na karku na zapadłej prowincji nie była powodem do optymizmu. Trudno o odpowiedniego faceta – albo zajęci, albo zapici starzy kawalerowie. Tym bardziej żałowała przerwania dobrze rokującej kariery na Uniwersytecie Warszawskim. Niestety, z powodu choroby, mama wymagała opieki.
***
Od zawsze była pełna sprzeczności. Z jednej strony wprost ubóstwiała kusić, wręcz rozpalać mężczyzn i to tak niby nieświadomie, z drugiej, niesłychanie podniecało ją to że nie była “łatwą” do zdobycia. Kręciło ją opieranie się, protestowanie podczas zalotów. Często fantazjowała o tym, że jest brana przemocą… wręcz, że jakiś swawolnik będzie miał ochotę ją zgwałcić.
Pociągali ją chłopcy sporo młodsi, szczególnie nieśmiali. Jasne, że kuszenie ich dawało więcej frajdy, bo wystarczyło pokazać ramiączko ...
... stanika czy rąbek halki, a oni już dostawali białej gorączki. Z drugiej strony, jednak, jak taki wstydliwy gówniarz porwie się na zdobywanie eleganckiej damy siłą?
***
Partnera na Sylwestra zorganizowali jej znajomi. Wiedziała, że jest sporo młodszy, co już samo w sobie ją kręciło. Zastanawiała się – “któż zacz” – ów kawaler? Co sobą reprezentuje? No i przede wszystkim – czy będzie się z nim przyjemnie bawić na balu? Nieśmiało snuła nić nadziei – a może okaże się dość interesujący? Może nawet na tyle, że pozwoli mu na “co nieco”, może nawet na “wiele” lub “zbyt wiele”…
Mariusz, student pierwszego roku historii, okazał się zahukany, chorobliwie lękliwy, zwłaszcza w relacjach z dziewczynami. Czerwienił się, jąkał, tracił język w gębie. Dlatego nie chodził na imprezy czy dyskoteki. Oczywiste wydawało się, że jest prawiczkiem.
Do wybrania się na Sylwestra przekonał go jedyny przyjaciel, no i fakt, że zorganizowano mu dziewczynę. Traktował to jako wyjątkową okazję, sam przecież w życiu żadnej laski by nie zaprosił.
Zwłaszcza, że okazała się nią Marta – atrakcyjna nauczycielka historii. Sam pasjonował się tą dziedziną. Jeszcze w liceum wygrał olimpiadę historyczną na poziomie ogólnokrajowym, a od tego czasu znacznie się rozwinął.
Mimo wszystko nastawiał się na kolejną porażkę towarzyską – na pewno zapomni języka w gębie, speszy się, zaczerwieni i na bank zaliczy serię potknięć i gaf. To norma.
Na bal wpadł spóźniony, zziajany, z zaparowanymi okularami. Dostrzegł ...