1. Bal Sylwestrowy (wersja II)


    Data: 12.11.2023, Kategorie: pończochy, Mamuśki nauczycielka, elegancja, kuszenie, Autor: historyczka

    ... taka bezbronna, wykorzystywana.
    
    A Mariusz chciał traktować ją jak zdobycz, jak łup wojenny. Czuł się niczym zdobywca twierdzy po długotrwałym oblężeniu, „który nie mogąc się doczekać spodziewanej nagrody, łupi i grabi bez opamiętania.” I teraz chciał ją wziąć. Wejść w nią. Wbić się brutalnie.
    
    Jego członek stał na baczność. Gotowy do spełnienia swego zadania. Mariusz szybko uwolnił go ze spodni. Podekscytowana Marta patrzyła z podziwem.
    
    – O Boże! Mariuszu! Co za oręż, jaka groźna włócznia!
    
    Również nie mogła się doczekać.
    
    Przez drzwi dobiegały dźwięki muzyki, z trudem można było wyłowić słowa: “Bierz mnie… Obsyp mnie złotym deszczem… No dalej – bierz mnie, bo zaraz spłonę… Chcę mieć Cię jeszcze raz.”
    
    Najeźdźca był wniebowzięty, aż palił się do natarcia. Szybko nakierował na cel.
    
    Gdy poczuła agresora ślizgającego się po kroczu, wszczęła lamentowanie.
    
    –- O Boże! Cóż za potężny taran zaczyna szturm mych bezbronnych wrót…
    
    Mariusz niewprawnie próbował ulokować penisa w pochwie kobiety. Niestety robił to nerwowo, ponadto Marta, pozorując opór, wierzgała nogami, więc mu nie wychodziło.
    
    Był jednak potwornie zdeterminowany. Sapał.
    
    – Nadaremny trud oblężonych… mego szturmu nic nie powstrzyma! –
    
    Studenta historii podniecało to słownictwo nie mniej niż nauczycielkę.
    
    Historyczka cały czas protestowała. Powtarzała w kółko:
    
    – Nie… nie…
    
    Ale przestała wierzgać. Bała się, że Mariusz się zdeprymuje swoim niepowodzeniem. Nawet, niby nieświadomie, ...
    ... szerzej rozłożyła nogi.
    
    Wreszcie Mariusz dopiął swego. Czubek jego członka zanurzył się w szparce.
    
    – Miejsce miecza jest w pochwie… – sapnął.
    
    Teraz musi się udać! – dopingował sam siebie.
    
    – Ojjj… – jęknęła Marta. – Wiedziała już, że zostanie zdobyta. Mogła sobie pozwolić na kolejne protesty. – Mariuszu… nie! Powstrzymaj okrutną inwazję…
    
    Ale Mariusza już wołami by nie odciągnął. Z całą siłą, bez litości, wepchnął Marcie do końca. Był arcyszczęśliwy.
    
    Zrobiłem to! Już nie jestem prawiczkiem! Jak Łysy to powiedział? Zakisiłem ogóra!
    
    Powoli wycofał się nieco, by wykonać kolejne pchnięcie. Marta zareagowała na to jękiem. Jęczała po każdym kolejnym sztychu, szepcząc:
    
    – Nie, nie…
    
    Ale nie opierała się. Mariusz był w siódmym niebie.
    
    Kiedy jego członek uderzał mocno o dno pochwy, kobieta stękała głośniej.
    
    – Mariuszu… ach… jesteś bezlitosny… – Wiedziała że takie słowa pobudzą męskie ego.
    
    – Tak! Zdobyłem cię. Jesteś teraz moja!
    
    – Tak… ach… jestem… ach… twoja… zdobyłeś mnie… wziąłeś w jasyr – jęcząc, potwierdzała podniecona Marta.
    
    Jeszcze bardziej rozogniony chłopak przyspieszył cwał. W jego rytm pobrzdękiwała, żywo podskakując biżuteria: koczyki i naszyjnik. Młodzian zachwycał się, że jego fantazje stają się rzeczywistością.
    
    – Mariuszu… ochh… twój taran, jest taki potężny… i brutalny… A moja świątynia jest taka ciasna…
    
    – To… doskonale… złupię ją niemiłosiernie!
    
    – Och… ja biedna… zniewolona… pohańbiona…
    
    Ten dialog straszliwie podniecał ...